piątek, 30 stycznia 2015

Analiza sytuacji i decyzja

Dziękuję za wiele słów wsparcia, za to, że jesteście, że nie jestem z tym sama, że ktoś mnie rozumie i życzliwie mi radzi, nie oceniając mnie. Każdy komentarz jest dla mnie ważny.

Meg, napisałaś: Nie zastanawia Cię to, że on ciągle wymaga od Ciebie, a nawet jak się starasz to tego nie widzi? Dla kogoś, kto we wszystkim znajdzie Twoją winę i wytknie Ci to przy każdej okazji, NIGDY nie będziesz dość dobra. Nawet choćbyś stawała na głowie i robiła cuda, nie zadowolisz człowieka, który jest ciągle niezadowolony z Ciebie.
Oczywiście, że mnie zastanawia. Bo nie poszliśmy w niedzielę razem na Mszę Świętą, bo nie dostał ode mnie żelków, bo... Czuję, że to ja mam się starać, walczyć i podkreślać, że on jest głową, a i tak sama podejmować decyzje i troszczyć się o wspólne spędzanie czasu. Marzę, by mi powiedział, że jestem piękna, a tego nie ma, bo chodzę w tym samym makijażu dwa dni, nie mam czasu dla siebie. Poza tym na spotkaniach płaczę.
Kocia_damo, Małżonek musi być partnerem, pomagać swojej żonie, a nie stawiać bezsensowne wymagania i oczekiwać ich spełnienia. W tym roku minie siódma rocznica naszego ślubu. Przeżyliśmy z mężem sporo- moją chorobę, chwilowy brak pracy, zmaganie się z codziennością, która rzadko kiedy jest kolorowa. Dziś z cała pewnością mogę powiedzieć_ moim najlepszym przyjacielem jest mąż. Wiem, że nigdy mnie nie zawiedzie, nie skrzywdzi, nie poniży. Czy się kłócimy? Ależ tak! Nie ma par, które od czasu do czasu by się nie pokłóciły. Ale nawet kłócąc się, należy pamiętać, aby nie poniżać drugiej strony, nie wyśmiewać słabości...

Tego mi brakuje - partnerstwa. Rozumiem, ze istnieje podział obowiązków, że różnimy się od siebie, że jesteśmy stworzeni jako kobieta i mężczyzna, ale brakuje mi jego wsparcia. Ot, choćby w prostych sprawach, jak egzaminy.
Ja: "Nie zaliczyłam egzaminu",
On:"To wpłynie na nas!"
...bo będę mieć poprawkę, bo muszę jeszcze raz się przygotować, bo będę musiała iść jeszcze raz w środę na 13. Niepojęte. Zamiast być przy mnie i powiedzieć: nie martw się, poprawisz, to słyszę wyrzuty. Zazdroszczę Ci męża-przyjaciela. To coś pięknego, niesamowitego! - jak dla mnie. Masz racje, kłótnie są zawsze, ale nie należy wtedy zapominać o wartości drugiej osoby, o tym ile ona dla nas znaczy, bo liczą się dla nas nasze własne zachcianki i nasza jedynie słuszna racja.

Marta Julia, Mam nadzieję, że kiedy myślisz o swoim chłopaku to nie myślisz, że jest 'lepszy' od Ciebie, bo 'wydaje' się być być blisko wiary/kościoła... Nie chcę tutaj wzbudzić żadnych kontrowersji, ale jedną rzecz jest wierzyć w 'kościół' / chodzić na różniste spotkania / znać i przestrzegać zasad, a inną sprawą jest mieć osobistą, żywą relację z Tym, ktory ten kościoł powołał do życia, który jest źródłem życia... Mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli.

Na początku znajomości zaufałam, wiedząc, że jego życie opiera się na Bogu. Widząc to, że nasze rodziny się różnią, pomimo że obie są katolickie, to z podziwem się przyglądałam jego relacji z Bogiem, którą wyniósł z domu. Teraz wiem, że relacja z Bogiem to również relacja z drugim człowiekiem, a to, że ktoś kilka razy w tygodniu chodzi do Spowiedzi Św. i odmawia wiele modlitw, nie znaczy, że jego relacja z Bogiem jest idealna. Na początku, oczywiście, uważałam tak, że jest 'lepszy', jednak teraz staram się sama rozwijać i pogłębiać swoją wiarę, a także wiedzę na temat wiary i postępując  zgodnie ze swoim sumieniem, nie uważam się gorsza.

Żono, Kochana- jakąkolwiek wielką miałabyś winę i nieważne ile błędów być popełniała, to z drugiej strony one nie są też usprawiedliwieniem na takie zachowanie. Tak samo jak to,że ja siebie w tamtym momencie nie szanowałam,nie było ŻADNYM usprawiedliwieniem dla zachowania mojego męża.Nikt nie powinien wykorzystywać słabości drugiej osoby i nikt nie ma takiego prawa, wręcz przeciwnie, w związku oboje powinni siebie samych i się nawzajem inspirować do stania lepszymi.

To piękna definicja związku,

Pierwsze co to powinnaś stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, że jesteś piękna, atrakcyjna, WARTOŚCIOWA i zasłużyłaś na chłopaka, który będzie to doceniał. I NIE MUSISZ tkwić w związku z człowiekiem, który ciebie nie szanuje, Bóg postawił na Twojej drodze zapewne wielu innych ludzi także, ale że tego wybrałaś, to jest TWÓJ wybór. Mnie kiedyś ksiądz przy spowiedzi ochrzanił za to, że pitoliłam o woli Boga, który postawił na mojej drodze.... itd, zamast po prostu określić się, czy naprawdę CHCĘ za Męża wyjść. Spotkałam na swojej drodze przynajmniej kilku chłopaków, którzy potencjalnie byli mną zainteresowani:P Wybrałam tego jednego.Druga sprawa, to powinnaś zastanowić się, czego oczekujesz od mężczyzny, który miałby być Twoim mężem. Wyobrażasz sobie życie czterdzieści lat w jednym domu ze swoim teraźniejszym chłopakiem?! Dzień w dzień, będziecie sobie patrzeć na ręce, czepiać się siebie, krzyczeć, kłócić całymi nocami, wracać do tego samego domu. Może będziesz w ciąży i może będziesz potrzebować opieki tak jak ja, będziesz mogła na swojego chłopaka liczyć? Czy zarobi on na dom, na dzieci (on w ogóle pracuje jak ma czas rozmawiać po 6-8 h przez telefon? Na czyi koszt dzwonicie? Mieszka sam czy z rodzicami, utrzymuje się sam?) Kochana, kiedy się umyć to ja mogę nie mieć czasu, bo mam małe dziecko, któremu nie przetłumaczę, że mam podstawowe! potrzeby fizjologiczne! Adaś mi nie daje się umyć, ale on ma pół roku! Jak dorosły człowiek może nie rozumieć takich rzeczy? Jeśli rozmawiacie przez telefon, czy mówisz mu, że nie możesz teraz rozmawiać, bo chcesz się umyć/ coś zjeść/masz jutro egzamin? Jak on na to reaguje? Jeśli nie dociera raz drugi i trzeci, to rozłącz się i wyłącz telefon, nie masz obowiązku być na każde jego zawołanie, przecież masz swoje obowiązki... Tym bardziej, że nie jesteście po ślubie, nie macie siebie na wyłączność, Wasz związek to właśnie czas na rozeznawanie, czy będziecie potrafili stworzyć dobre małżeństwo, ciągle możecie się wycofać, jeżeli widzicie, że to nie ma przyszłości! To czas w pewien sposób sprawdzania siebie, czy on/ ona nadaje się na żonę/ męża, ale i na matkę/ ojca!
Ciężko tak stwierdzić, gdy nie mam chwili dla siebie. Niewyspana, smutna, znużona, zapłakana... taki obraz mnie widnieje na ulicy w ostatnim czasie. Chcę wierzyć, że tak jest, że to co napisałaś w pierwszym zdaniu tego cytatu to rzeczywistość, że to JA...
Oczekuje miłości, wsparcia, zrozumienia... to tylko początek.
Nie wyobrażam sobie małżeństwa za 40 lat, bo nie tak podałam herbatę, bo nie tak stoi fotel, bo źle usiadłam. Za to wydziera się na mnie i tak, dobrze czytacie, tak właśnie jest, a te przykłady są z życia. Mam tłumaczyć to zdenerwowaniem? Niewyjaśnionymi rzeczami z przeszłości? Nie wyobrażam sobie być w ciąży, skoro nie rozumie złego samopoczucia związanego "z tymi dniami", bo to wpływa na nas, bo się nie uśmiecham, bo jestem inna. 
Pracuje jako nauczyciel w przedszkolu 7 godzin tygodniowo :( Ja mam codziennie zajęcia, z których rezygnuje, bo on ma wolne. Marzę o tym, by dostał pełny etat, bym miała czas dla siebie. Chcę się realizować, póki nie mam męża i dzieci, chcę się uczyć, chcę się rozwijać. Mamy telefon w tej samej sieci, rozmowy darmowe. Zarabia przynajmniej 500zł miesięcznie, dodatkowo ma dług, który spłaca (już jest na finiszu, w tym roku go spłaci) i niestety mieszka z rodzicami. Rodzice nie dają mu pieniędzy, ale je u nich, rachunków nie płaci, sam za to utrzymuje samochód. Chciałabym, by chociaż na kilka miesięcy wyprowadził się z domu, ale już w przeszłości mieszkał poza domem, pracował w jakimś ośrodku z trudną młodzieżą. Masz rację, dorosły człowiek powinien zrozumieć, ale mam wrażenie, że do Adasia prędzej by to dotarło. Szczerze mówiąc to jem lub przygotowuję się do egzaminów rozmawiając przez telefon. Często muszę się tłumaczyć, ze chcę zjeść i przedstawić mu całą wersję wydarzeń, co będzie po tym, gdy zjem (czyli czy zadzwonię, ile zajmie mi jedzenie, co jeśli będzie dłużej, w jaki sposób  dam znać).

 I generalnie z tego założenia wychodziłam, że póki mu nie powiem wprost, czego chcę, i że to jest dla mnie ważne, to nie mogę mięc do niego pretensji, że nie wie o co mi chodzi albo nie rozumie. Ale jeśli wie, że coś jest dla mnie ważne, bo mu o tym powiedziałam, a jednak by to olewał, to nie miałabym wątpliwości, że mu na mnie nie zależy w ogóle i nie ciągnęłabym tego.

Chyba o tym zapomniałam. Boję się powiedzieć, że np., chcę mieć wieczór na naukę, chcę, żeby mnie odwiózł, chcę rano upiec sernik i posprzątać dom, a później się widzieć.  Najlepiej gdybyśmy się widzieli od 7 rano i żebym ja po niego przyjechała i go odwiozła, ugotowała na spotkanie i cały dzień się uśmiechała. Oczywiście, tak by było najlepiej, ale jest coś takiego, jak rzeczywistości i obowiązki, a wypełnianie ich z myślą o drugiej osobie (upiorę tę sukienkę i założę na nasze spotkanie), powoduje, że te szare, codzienne obowiązki nabierają koloru. Myślę, że niezbyt jasno wyrażam to, co czuję, że nie daje mu jasnych komunikatów. Ze strachu. Tak nie może być, muszę nad tym popracować.

meg: Wiesz, że jesteś manipulowana i nie czujesz się wolna, jak sama napisałaś. To jest bardzo zła i niepokojąca sytuacja, i uwierz mi, kwestia zmiany tego nie leży w Twoim postępowaniu. Możesz naprawdę być idealną dziewczyną dla niego, ale jeśli on ma Cię tak naprawdę w nosie (a na to wygląda), to wiele nie wskórasz. Jeśli rozmawiałaś z nim i jasno powiedziałaś mu, że nie życzysz sobie takiego odnoszenia się do Ciebie, obwiniania Cię bez powodu, albo z błahych powodów, jeśli powiedziałaś mu żeby nie szantażował Cię tym, że musi przez Ciebie chodzić do spowiedzi (jego grzechy to jego sprawa, nie Twoja, chyba że go celowo prowokujesz, czy namawiasz, w co wątpię), jeśli wyraźnie powiedziałaś, że jego postępowanie Cię boli i rani, jeśli zrobiłaś to wszystko, a rozmowy nie przynoszą skutku, a dalsze kłótnie i zwalanie winy na Ciebie, to jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest wyjść spod tej manipulacji i uwolnić się od takiej toksycznej relacji, po prostu.

Chyba niezbyt jasno mu wyraziłam moją nie-akceptację, co do jego zachowania. Płacz niewiele mówi, a ja trochę się boję. Ale co mam do stracenia? Nic. Bo albo idziemy razem do przodu i naprawiamy naszą relację, albo rozchodzimy się w swoje strony i nie marnujemy sobie czasu.




Podjęłam wstępną decyzję, że zakończę tę znajomość. Najpierw jednak pojawiła się wspólna myśl o Spowiedzi Św. Trafiliśmy razem do księdza od spraw małżeństw, on poszedł najpierw, a ja później. Dostałam wiele cennych rad, a także inne spojrzenie na naszą relacje. Jemu zależy, bo zachowuje się tak, jakby ktoś mógł mnie zabrać, dlatego moim zadaniem jest upewnienie go, że gdy pójdę na uczelnię, czy uśmiechnę się do przechodnia, nie zabije naszej relacji. Ponadto mam nie pozwalać na takie zachowania jak szantaż, wykorzystywanie emocjonalne i zastraszanie. Mam wychować faceta, bo taka jest rola kobiety. Tak, tak, usłyszałam to na Spowiedzi Św.

Tak więc podnoszę głowę do góry, zaciskam zęby i walczę o swoje. Dam sobie czas do maja, może czerwca. Zobaczymy, czy coś się zmieni. A jeśli po moim stanowczym zdaniu, że nie akceptuje szantażu i braku szacunku nic w tej kwestii się nie zmieni rozważę opcję odejścia.

Ktoś pisał, czy może do mnie pisać - mój mejl znajduje się w zakładce KONTAKT, jeśli ktoś chce, proszę śmiało pisać. :)

Otworzyłam się już bardzo na tym blogu, ale cieszę się, że jestem, że jesteście, że mnie wspieracie.

Dziękuję!


środa, 21 stycznia 2015

Kłótnia

Znów kłótnia. Zostawiam wszystko, całe życie, płaczę i mu tłumaczę, że nic z mojej strony nie było negatywnego, a on nic. Nadal podnosi głos, według mnie krzyczy na mnie.
Co było z jego strony?

1. Chciałam mu dać buziaka w policzek powyżej ust, odsunął się.
2. Miałam złą opcję, że się odsunął - nie wykluczył mi jej.
3. Podnosił na mnie głos, gdy zginął kot i stwierdził, że mnie sprawdzi jeszcze wiele razy, że przejdę wiele sprawdzianów i że, żałuje, że mnie nie sprawdził, mówiąc, że wypuścił kota na dwór. Był ciekawy, co ja na to. W momencie zaginięcia kota byłam przerażona, bałam się, że uciekł.
4. Zadawał pytania - dlaczego nie ma słuchawek do telefonu, dlaczego nie ma żelu pod prysznic - to znaczyło, dlaczego mu nie kupiłam tego.
5. Powiedział, że mam mu oddać za busa, bo ja go denerwuje i będzie musiał jechać przeze mnie do Spowiedzi.
6. Powiedział, że mam iść do Spowiedzi Świętej za niego.
7. Zadał pytanie: "Czy możesz mnie denerwować następnym razem gdy będzie po Spowiedzi Świętej?"
8. Podczas Mszy Świętej odsunął się ode mnie, gdy przysunęłam nogę swoją do jego nogi. Gdy drugi raz to zrobiłam, sprawdzając, czy zrobił to celowo, okazało się, że tak - dwukrotnie się odsunął.
9. Nigdy nie zdarzyło się, żeby poszedł do Komunii Świętej beze mnie, tzn. zawsze szliśmy razem - wchodził pierwszy z ławki, czekał, aż ja wyjdę i szliśmy. Wyszedł, nie spojrzał na mnie i poszedł sam. (!)
10. Powiedział, że dla niego to śmieszne, że go dotknęłam nogą. Było mi przykro, że się odsunął - leciały mi łzy z tego powodu i z powodu tego, że poszedł beze mnie do Komunii Świętej. Ja płakałam, a on się śmiał w tym samym momencie, bo dla niego było to śmieszne!
11. Powiedział, że uzna, że nie cieszy przy mnie!
12. Patrzył na inne dziewczyny na Mszy Świętej, stwierdził, że robił to celowo. Powiedział, że widział, jak inna dziewczyna się uśmiechała do swojego chłopaka, a ja nie!
13. Kupiłam dla niego ciastka, wręczyłam mu - on ich nie wziął celowo.
14. Stwierdził, że nie dałam mu jeść i pić. (Było nieporozumienie i wpłynęło na mnie to, że się odsunął ode mnie. Zaproponowałam, że zrobię obiad dwa lub trzy razy, chciałam podać herbatę i sernik, ale on nie chciał jeść i pić, bo na mnie coś wpływa).
15. Stwierdził, że w domu ma tyle jedzenia, a u mnie przez cały dzień był głodny.
16. Powiedział: "Dzisiaj chciałem wodę, a następnym razem mogę chcieć sok najlepszy na świecie". Wodę dostał, ale stwierdził, że 1) za późno, 2) nie stała na stole od początku spotkania.
17. Zapytałam, czy jestem dla niego ważna, tak jak mówił ostatnio na spotkaniu ze mną. Stwierdził, że tak ( nie od razu), a później cofnął swoje słowo.
18. Zostaliśmy zaproszeni do mojej koleżanki, która z mężem wyrządzała małą parapetówkę - on chciał iść, po czym stwierdził, że po Mszy jedzie do mnie, nie odwołując tego, że idziemy do koleżanki. Zaprosiłam go dwa razy telefonicznie i podczas spotkania. Zgodził się i nie odwołał.
19. Prosił o przeprosiny za to, że się zdenerwował i denerwuje przeze mnie.
20. Powiedział, że mam mu oddać pieniądze za bilet, bo będzie musiał jechać przeze mnie do Spowiedzi.

Co mam myśleć?

Sesja już jest, a ja nadal się nie zjawiam na uczelni.


Boże, ratuj! Nie opuszczaj mnie. Błagam!

sobota, 10 stycznia 2015

Kalendarz

Nowy Rok, nowe postanowienia, nowe zmiany? Marzy mi się kalendarz-organizer, kolorowy, zapisany, zapełniany, z widocznymi śladami użytkowania. O taki o:

 


Zdjęcia pochodzą z Pinterest i z Zszywka. :)



Wczoraj spędziliśmy cały dzień razem u niego w domu. Było miło, dzisiaj widzimy się u mnie. Czekając na niego myślę nad filmem. który obecnie realizuję. Oddech zbliżającej się sesji czuję na karku. Kalendarza nie znalazłam, ale widzę opcję, że zrobię sama :) A co, w końcu żem grafik :P

czwartek, 8 stycznia 2015

Szczerości garść

Przyznam szczerze, że chciałam stąd uciec. Zamysłem tego bloga było to, by pisać pozytywnie, by nie narzekać, dostrzegać dobro i piękno dnia codziennego. Tak mało było postów przez cały ten okres! To nie jest tak, że nie dostrzegam piękna, które mnie otacza. Czasem jednak niektóre rzeczy - dla nas ważne! - determinują naszą radość i spostrzegawczość na piękno. A przecież małe rzeczy cieszą najbardziej. 

Nadszedł dzień szczerości. Dzień, w którym uchylę nieco tajemnicy z mojego życia, choć przed tym tak stroniłam. Ale gdzie podziać te myśli, uczucia? Blog może być doskonałym miejscem, by pomyśleć i spojrzeć na wszystko inaczej. A później, mając "czarno na białym" to, co jest ofiarowywać to Panu - tak samo radości, jak i smutki.


A wszystko, co sprawia mi smutek i radość zarazem jest w moim związku. Cała ta znajomość jest szalenie specyficzna: ciągłe nieporozumienia, które powodują kolejne nieporozumienia. I koło się zamyka. Relacja w niepokoju, niezrozumieniu. Czyżbyśmy na tym budowali?

Chciałabym, żeby było idealnie. Tak idealnie, jak tylko to możliwe, nawet jeśli ideały nie istnieją. Chcę dać z siebie wszystko. Chcę poznać siebie, pokonywać swoje słabości, umacniać się. Chcę naprawiać tę relację, chcę budować, wzmacniać ją, napełniać miłością i pokojem.

Postanowiłam tutaj pisać, bo sama nie wiem, na czym jestem. Jestem taką osobą, która po nocy widzi dzień i nie myśli o tym, że była noc. Widzę jednak, że problemy powracają, że są rzeczy których nie przeskoczę i nie mogę niczego przeoczyć. Są to rzeczy, które mi nie pasują i nie mogę ot tak o nich zapomnieć. Chcę wypracować drogę do prowadzącą do prawdziwej Miłości oraz do Małżeństwa. Naszą drogę, wspólną. Jeśli Bóg pozwoli. :)

A co u Nas?

Widujemy się, spotykamy się niemal codziennie. Mało mamy czasu na inne rzeczy, ale na "siebie" również. Z nowych, ważniejszych rzeczy - zaprosiłam go na Święta Bożego Narodzenia (co prawda widzieliśmy się w drugi dzień świąt) oraz na wspólną, pierwszą naszą Mszę Świętą w moim parafialnym Kościele. Tak na co dzień kłócimy się często, płaczę wtedy jak nigdy, cierpię. Różnimy się, ale cóż - wierzę, że Miłość wiele może!