niedziela, 12 lutego 2017

Pragnienie

Dzisiejszy miły dzień spędziłam z Rodziną. Za Babcię Msza spowodowała, że wszyscy spotkaliśmy się rano o 8:00. Było cudownie. Cieszyłam się szalenie, że mogę wszystkich zobaczyć, wszak nie widziałam się z nimi od świąt. Spędziłam ten dzień z najbliższymi i duchem, i ciałem, więc było pięknie.

Brat mojego Chrześniaka kilka dni temu skończył roczek. Jest słodki, ale zupełnie inny, niż mój chrześniak. Może to też kwestia tego, że rzadko tam bywam, mało mnie zna... W każdym razie - pragnienia dotyczące posiadania dziecka wzmagają się. :) Wszyscy wkoło dzielą się zdjęciami ze ślubów i narodzin swoich dzieci, a ja czuję, że to też pora na mnie. Za kilkanaście dni skończę 27 lat, a nie znam nawet tego, z którym mogłabym stworzyć dom...

Moja historia z ostatniego związku wciąż trwa. Wiem jednak, że póki co nie chcę żeby był moim mężem. Wiem też, że jest szaleńczo zakochany we mnie. Nie jestem z nim, ale jestem wciąż uwikłana w tę relację... 

Tak naprawdę niewiele wyjaśniłam w kwestii tego związku, powracając na bloga. Właśnie sobie przypomniałam, że pragnęłam pisać tutaj o szczęściu z nim, o pięknych chwilach z nim, a tak nigdy nie było. Czekałam na ten dzień, w którym będzie dobrze, a tak naprawdę go nie zaznałam. Pamiętam, jak odkładałam założenie tego bloga, na czas naszego pojednania, jak marzyłam o tym, by stworzyć w sieci świadectwo pięknej miłości, która zostanie zapieczętowana przed Obliczem Najwyższego. 

Wpadłam w chorą relację, w toksyczną więź, z której wciąż nie mogę się wydostać. 

Piszę to dzisiaj i zastanawiam się, jak ułoży się moje życie. Ciekawa jestem bardzo, niemniej - strach przy tym jest wyjątkowo nieustępliwy.