piątek, 13 lutego 2015

Trzynasty

Piątek trzynastego?

Nie wierzę w to. Data dla mnie nie ma znaczenia. Faktem jednak jest, że ten dzień na długo zapisze się w pamięci jako najgorszy dzień w moim życiu. Na samo wspomnienie mam dziwne ukłucie w brzuchu i jest mi niedobrze, mimo że niewiele jadłam.

Nie zdziwię pewnie niektórych, że wszystko zaczęło się od kłótni. Oczywiście o głupotę. Widzę to, że on zadaje mi "dziwne" pytania, na które nie mogę nie odpowiedzieć, za to moja odpowiedz prowadzi do nieporozumienia.

Padły z jego ust takie słowa, po których poczułam przykrość, a to, że kilka godzin wcześniej oglądaliśmy pierścionki zaręczynowe, to z perspektywy czasu, jakieś nieporozumienie. Powiedziałam, że nie akceptuje krzyku ani podnoszenia głosu, ani teraz, ani za 10 miesięcy, ani za 10 lat. Byłam stanowcza. Miałam gdzieś to, że on jeszcze skrobie szyby od samochodu, po tym, gdy krzyczał po prostu pojechałam bez pożegnania do domu.

To, że zaniedbałam domowe obowiązki - cóż, wpływa na mnie. Rodzice to widzą, mama zagroziła konsekwencjami, że zacznę sama się utrzymywać, że przestanie mi dawać pieniądze, że mam się wyprowadzić i iść do pracy. Wracając około 6.30 do domu, pościeliłam łóżko i zasnęłam z modlitwą na ustach. Gdy szłam spać, napisałam do koleżanki, że miała racje, że całe życie będę mu wyjaśniać, bo on nie rozumie błahostek. Ona szykowała się do wyjścia na wizytę kontrolną do lekarza.

Gdy obudziłam się, czułam niepokój. Kłótnia, kolejne nieporozumienia. Napisałam do niej, z pytaniem, jak poszło na wizycie, a ona napisała: "nie poszło".

Dowiedziałam się, że ma raka złośliwego macicy.

Koszmar.

25 lat kończę w tym miesiącu. Ona dwanaście dni po mnie.

Koszmar!

Co za koszmar!

Spadło na mnie ogromne cierpienie. Ciężar, który mnie przytłacza, przygniata mnie do ziemi.




Jezu, ufam Tobie!

czwartek, 12 lutego 2015

Gdybym mogła...

...spalić wszystkie nieporozumienia. I w pełni cieszyć się życiem. Byłabym szczęśliwa. Tak! By patrząc przez okno widzieć piękno deszczowo-zimowych dni i błota pośniegowego. I czuć, że mogę wszystko. Gdybym przez gęste, szare chmury widziała słońce, nie siedziałabym teraz w podartych dresach przed komputerem, jedną ręką pijąc wodę, a myślami drukując plan pracy i zamiatając korytarz. Chcę więcej! Więcej siebie, więcej siebie... Pasja mnie niszczy, bo ją zaniedbałam. Bo się jej wyrzekam. A ona bije we mnie, przypiera do ściany i krzyczy:

TWÓRZ!

niedziela, 8 lutego 2015

O sztuce

W poniedziałek 2 lutego odbyła się nasza uczelniana wystawa w jednym z domów kultury. Pierwszy raz w tym roku wystawiam swoją pracę. Ciekawe, ile takich okazji się jeszcze powtórzy? Chciałabym wreszcie doczekać się wystawy w mniejszym gronie, w znanym, lokalnym środowisku, mniej związanym ze sztuką. Szaleństwem jest to, że komuś spodobały się nasze prace. I to tak się spodobały, że są chętni do kupna! Nie wiem, czy moją pracę ktoś chce zakupić, ale jeśli tak, to byłoby mi miło. Cieszę się w każdym razie. :)

Teraz mam ferie. Właśnie upiekłam 42 babeczki, miałam dzisiaj czas dla siebie, więc sprzątałam i byłam na zakupach, myślałam o przyszłości, o pracy i o życiu. Sesja jakoś mi poszła, nie mam jednego wpisu jeszcze, a tak poza tym jedną 4, dwie 4,5 i reszta 5. Ostatnio trochę przycisnęłam do pracy, bo nieobecności miałam masę, ale warto było. Jeden przedmiot został mi po feriach, nie zdążyłam zrobić. Muszę spiąć się i jak najszybciej to zaliczyć, na szczęście - bez konsekwencji.

Poprzedni temat zostawię na później, ale wrócę do tego. Odpowiem również na komentarze i napiszę, czy coś się zmieniło przez ostatni czas.