Meg, napisałaś: Nie zastanawia Cię to, że on ciągle wymaga od Ciebie, a nawet jak się starasz to tego nie widzi? Dla kogoś, kto we wszystkim znajdzie Twoją winę i wytknie Ci to przy każdej okazji, NIGDY nie będziesz dość dobra. Nawet choćbyś stawała na głowie i robiła cuda, nie zadowolisz człowieka, który jest ciągle niezadowolony z Ciebie.Oczywiście, że mnie zastanawia. Bo nie poszliśmy w niedzielę razem na Mszę Świętą, bo nie dostał ode mnie żelków, bo... Czuję, że to ja mam się starać, walczyć i podkreślać, że on jest głową, a i tak sama podejmować decyzje i troszczyć się o wspólne spędzanie czasu. Marzę, by mi powiedział, że jestem piękna, a tego nie ma, bo chodzę w tym samym makijażu dwa dni, nie mam czasu dla siebie. Poza tym na spotkaniach płaczę.
Kocia_damo, Małżonek musi być partnerem, pomagać swojej żonie, a nie stawiać bezsensowne wymagania i oczekiwać ich spełnienia. W tym roku minie siódma rocznica naszego ślubu. Przeżyliśmy z mężem sporo- moją chorobę, chwilowy brak pracy, zmaganie się z codziennością, która rzadko kiedy jest kolorowa. Dziś z cała pewnością mogę powiedzieć_ moim najlepszym przyjacielem jest mąż. Wiem, że nigdy mnie nie zawiedzie, nie skrzywdzi, nie poniży. Czy się kłócimy? Ależ tak! Nie ma par, które od czasu do czasu by się nie pokłóciły. Ale nawet kłócąc się, należy pamiętać, aby nie poniżać drugiej strony, nie wyśmiewać słabości...
Tego mi brakuje - partnerstwa. Rozumiem, ze istnieje podział obowiązków, że różnimy się od siebie, że jesteśmy stworzeni jako kobieta i mężczyzna, ale brakuje mi jego wsparcia. Ot, choćby w prostych sprawach, jak egzaminy.
Ja: "Nie zaliczyłam egzaminu",
On:"To wpłynie na nas!"
...bo będę mieć poprawkę, bo muszę jeszcze raz się przygotować, bo będę musiała iść jeszcze raz w środę na 13. Niepojęte. Zamiast być przy mnie i powiedzieć: nie martw się, poprawisz, to słyszę wyrzuty. Zazdroszczę Ci męża-przyjaciela. To coś pięknego, niesamowitego! - jak dla mnie. Masz racje, kłótnie są zawsze, ale nie należy wtedy zapominać o wartości drugiej osoby, o tym ile ona dla nas znaczy, bo liczą się dla nas nasze własne zachcianki i nasza jedynie słuszna racja.
Marta Julia, Mam nadzieję, że kiedy myślisz o swoim chłopaku to nie myślisz, że jest 'lepszy' od Ciebie, bo 'wydaje' się być być blisko wiary/kościoła... Nie chcę tutaj wzbudzić żadnych kontrowersji, ale jedną rzecz jest wierzyć w 'kościół' / chodzić na różniste spotkania / znać i przestrzegać zasad, a inną sprawą jest mieć osobistą, żywą relację z Tym, ktory ten kościoł powołał do życia, który jest źródłem życia... Mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli.
Na początku znajomości zaufałam, wiedząc, że jego życie opiera się na Bogu. Widząc to, że nasze rodziny się różnią, pomimo że obie są katolickie, to z podziwem się przyglądałam jego relacji z Bogiem, którą wyniósł z domu. Teraz wiem, że relacja z Bogiem to również relacja z drugim człowiekiem, a to, że ktoś kilka razy w tygodniu chodzi do Spowiedzi Św. i odmawia wiele modlitw, nie znaczy, że jego relacja z Bogiem jest idealna. Na początku, oczywiście, uważałam tak, że jest 'lepszy', jednak teraz staram się sama rozwijać i pogłębiać swoją wiarę, a także wiedzę na temat wiary i postępując zgodnie ze swoim sumieniem, nie uważam się gorsza.
Żono, Kochana- jakąkolwiek wielką miałabyś winę i nieważne ile błędów być popełniała, to z drugiej strony one nie są też usprawiedliwieniem na takie zachowanie. Tak samo jak to,że ja siebie w tamtym momencie nie szanowałam,nie było ŻADNYM usprawiedliwieniem dla zachowania mojego męża.Nikt nie powinien wykorzystywać słabości drugiej osoby i nikt nie ma takiego prawa, wręcz przeciwnie, w związku oboje powinni siebie samych i się nawzajem inspirować do stania lepszymi.
To piękna definicja związku,
Pierwsze co to powinnaś stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, że jesteś piękna, atrakcyjna, WARTOŚCIOWA i zasłużyłaś na chłopaka, który będzie to doceniał. I NIE MUSISZ tkwić w związku z człowiekiem, który ciebie nie szanuje, Bóg postawił na Twojej drodze zapewne wielu innych ludzi także, ale że tego wybrałaś, to jest TWÓJ wybór. Mnie kiedyś ksiądz przy spowiedzi ochrzanił za to, że pitoliłam o woli Boga, który postawił na mojej drodze.... itd, zamast po prostu określić się, czy naprawdę CHCĘ za Męża wyjść. Spotkałam na swojej drodze przynajmniej kilku chłopaków, którzy potencjalnie byli mną zainteresowani:P Wybrałam tego jednego.Druga sprawa, to powinnaś zastanowić się, czego oczekujesz od mężczyzny, który miałby być Twoim mężem. Wyobrażasz sobie życie czterdzieści lat w jednym domu ze swoim teraźniejszym chłopakiem?! Dzień w dzień, będziecie sobie patrzeć na ręce, czepiać się siebie, krzyczeć, kłócić całymi nocami, wracać do tego samego domu. Może będziesz w ciąży i może będziesz potrzebować opieki tak jak ja, będziesz mogła na swojego chłopaka liczyć? Czy zarobi on na dom, na dzieci (on w ogóle pracuje jak ma czas rozmawiać po 6-8 h przez telefon? Na czyi koszt dzwonicie? Mieszka sam czy z rodzicami, utrzymuje się sam?) Kochana, kiedy się umyć to ja mogę nie mieć czasu, bo mam małe dziecko, któremu nie przetłumaczę, że mam podstawowe! potrzeby fizjologiczne! Adaś mi nie daje się umyć, ale on ma pół roku! Jak dorosły człowiek może nie rozumieć takich rzeczy? Jeśli rozmawiacie przez telefon, czy mówisz mu, że nie możesz teraz rozmawiać, bo chcesz się umyć/ coś zjeść/masz jutro egzamin? Jak on na to reaguje? Jeśli nie dociera raz drugi i trzeci, to rozłącz się i wyłącz telefon, nie masz obowiązku być na każde jego zawołanie, przecież masz swoje obowiązki... Tym bardziej, że nie jesteście po ślubie, nie macie siebie na wyłączność, Wasz związek to właśnie czas na rozeznawanie, czy będziecie potrafili stworzyć dobre małżeństwo, ciągle możecie się wycofać, jeżeli widzicie, że to nie ma przyszłości! To czas w pewien sposób sprawdzania siebie, czy on/ ona nadaje się na żonę/ męża, ale i na matkę/ ojca!Ciężko tak stwierdzić, gdy nie mam chwili dla siebie. Niewyspana, smutna, znużona, zapłakana... taki obraz mnie widnieje na ulicy w ostatnim czasie. Chcę wierzyć, że tak jest, że to co napisałaś w pierwszym zdaniu tego cytatu to rzeczywistość, że to JA...
Oczekuje miłości, wsparcia, zrozumienia... to tylko początek.
Nie wyobrażam sobie małżeństwa za 40 lat, bo nie tak podałam herbatę, bo nie tak stoi fotel, bo źle usiadłam. Za to wydziera się na mnie i tak, dobrze czytacie, tak właśnie jest, a te przykłady są z życia. Mam tłumaczyć to zdenerwowaniem? Niewyjaśnionymi rzeczami z przeszłości? Nie wyobrażam sobie być w ciąży, skoro nie rozumie złego samopoczucia związanego "z tymi dniami", bo to wpływa na nas, bo się nie uśmiecham, bo jestem inna.
Pracuje jako nauczyciel w przedszkolu 7 godzin tygodniowo :( Ja mam codziennie zajęcia, z których rezygnuje, bo on ma wolne. Marzę o tym, by dostał pełny etat, bym miała czas dla siebie. Chcę się realizować, póki nie mam męża i dzieci, chcę się uczyć, chcę się rozwijać. Mamy telefon w tej samej sieci, rozmowy darmowe. Zarabia przynajmniej 500zł miesięcznie, dodatkowo ma dług, który spłaca (już jest na finiszu, w tym roku go spłaci) i niestety mieszka z rodzicami. Rodzice nie dają mu pieniędzy, ale je u nich, rachunków nie płaci, sam za to utrzymuje samochód. Chciałabym, by chociaż na kilka miesięcy wyprowadził się z domu, ale już w przeszłości mieszkał poza domem, pracował w jakimś ośrodku z trudną młodzieżą. Masz rację, dorosły człowiek powinien zrozumieć, ale mam wrażenie, że do Adasia prędzej by to dotarło. Szczerze mówiąc to jem lub przygotowuję się do egzaminów rozmawiając przez telefon. Często muszę się tłumaczyć, ze chcę zjeść i przedstawić mu całą wersję wydarzeń, co będzie po tym, gdy zjem (czyli czy zadzwonię, ile zajmie mi jedzenie, co jeśli będzie dłużej, w jaki sposób dam znać).
I generalnie z tego założenia wychodziłam, że póki mu nie powiem wprost, czego chcę, i że to jest dla mnie ważne, to nie mogę mięc do niego pretensji, że nie wie o co mi chodzi albo nie rozumie. Ale jeśli wie, że coś jest dla mnie ważne, bo mu o tym powiedziałam, a jednak by to olewał, to nie miałabym wątpliwości, że mu na mnie nie zależy w ogóle i nie ciągnęłabym tego.
Chyba o tym zapomniałam. Boję się powiedzieć, że np., chcę mieć wieczór na naukę, chcę, żeby mnie odwiózł, chcę rano upiec sernik i posprzątać dom, a później się widzieć. Najlepiej gdybyśmy się widzieli od 7 rano i żebym ja po niego przyjechała i go odwiozła, ugotowała na spotkanie i cały dzień się uśmiechała. Oczywiście, tak by było najlepiej, ale jest coś takiego, jak rzeczywistości i obowiązki, a wypełnianie ich z myślą o drugiej osobie (upiorę tę sukienkę i założę na nasze spotkanie), powoduje, że te szare, codzienne obowiązki nabierają koloru. Myślę, że niezbyt jasno wyrażam to, co czuję, że nie daje mu jasnych komunikatów. Ze strachu. Tak nie może być, muszę nad tym popracować.
meg: Wiesz, że jesteś manipulowana i nie czujesz się wolna, jak sama napisałaś. To jest bardzo zła i niepokojąca sytuacja, i uwierz mi, kwestia zmiany tego nie leży w Twoim postępowaniu. Możesz naprawdę być idealną dziewczyną dla niego, ale jeśli on ma Cię tak naprawdę w nosie (a na to wygląda), to wiele nie wskórasz. Jeśli rozmawiałaś z nim i jasno powiedziałaś mu, że nie życzysz sobie takiego odnoszenia się do Ciebie, obwiniania Cię bez powodu, albo z błahych powodów, jeśli powiedziałaś mu żeby nie szantażował Cię tym, że musi przez Ciebie chodzić do spowiedzi (jego grzechy to jego sprawa, nie Twoja, chyba że go celowo prowokujesz, czy namawiasz, w co wątpię), jeśli wyraźnie powiedziałaś, że jego postępowanie Cię boli i rani, jeśli zrobiłaś to wszystko, a rozmowy nie przynoszą skutku, a dalsze kłótnie i zwalanie winy na Ciebie, to jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest wyjść spod tej manipulacji i uwolnić się od takiej toksycznej relacji, po prostu.
Chyba niezbyt jasno mu wyraziłam moją nie-akceptację, co do jego zachowania. Płacz niewiele mówi, a ja trochę się boję. Ale co mam do stracenia? Nic. Bo albo idziemy razem do przodu i naprawiamy naszą relację, albo rozchodzimy się w swoje strony i nie marnujemy sobie czasu.
Podjęłam wstępną decyzję, że zakończę tę znajomość. Najpierw jednak pojawiła się wspólna myśl o Spowiedzi Św. Trafiliśmy razem do księdza od spraw małżeństw, on poszedł najpierw, a ja później. Dostałam wiele cennych rad, a także inne spojrzenie na naszą relacje. Jemu zależy, bo zachowuje się tak, jakby ktoś mógł mnie zabrać, dlatego moim zadaniem jest upewnienie go, że gdy pójdę na uczelnię, czy uśmiechnę się do przechodnia, nie zabije naszej relacji. Ponadto mam nie pozwalać na takie zachowania jak szantaż, wykorzystywanie emocjonalne i zastraszanie. Mam wychować faceta, bo taka jest rola kobiety. Tak, tak, usłyszałam to na Spowiedzi Św.
Tak więc podnoszę głowę do góry, zaciskam zęby i walczę o swoje. Dam sobie czas do maja, może czerwca. Zobaczymy, czy coś się zmieni. A jeśli po moim stanowczym zdaniu, że nie akceptuje szantażu i braku szacunku nic w tej kwestii się nie zmieni rozważę opcję odejścia.
Ktoś pisał, czy może do mnie pisać - mój mejl znajduje się w zakładce KONTAKT, jeśli ktoś chce, proszę śmiało pisać. :)
Otworzyłam się już bardzo na tym blogu, ale cieszę się, że jestem, że jesteście, że mnie wspieracie.
Dziękuję!
I widać już jakąś zmianę w nim? Powiedziałaś mu to wszystko co tutaj nam napisalaś?
OdpowiedzUsuńKAsia
I przepraszam, ale nie zgodzę się, cytuję" że Jemu zależy, bo zachowuje się tak, jakby ktoś mógł mnie zabrać, dlatego moim zadaniem jest upewnienie go, że gdy pójdę na uczelnię, czy uśmiechnę się do przechodnia, nie zabije naszej relacji." Jestem w związku 7 lat i nie rozumiem takiego zachowania. Po prostu DOROSŁEGO FACETA UŚWIADAMIAĆ ŻE JAK IDĘ NA UCZELNIĘ TO MNIE NIE STRACI?! to jest chore i tyle.
OdpowiedzUsuńNapisałam to zbyt konkretnie. Uczelnia to przykład. Miałam na myśli ogólne stwierdzenie, że chciałabym by wiedział, że mi też zależy.
UsuńPiękna, toć Ty non stop wkoło niego latasz, co Ty jeszcze musisz zrobić, żeby go upewnić, że Tobie też zależy????
UsuńPowodzenia, obyś wytrzymała do tego maja-czerwca. Ja bym chyba nie dała rady.
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńI to nie jest rola kobiety, że ma wychować faceta. Mama i tata wychowują swojego syna dla drugiej kobiety. 28 letniego faceta się nie da wychować. On ma już być wychowany a jak zachowuje się jak świr (przepraszam, ale nie będę używać jakiś delikatnych słówek) to trzeba od niego uciekać bo się go nie zmieni. Piszę to z troski o Ciebie, mimo ze Cię nie znam, ale znam historie kobiet, które były maltretowane fizycznie i psychicznie, bo przeciez moj X się zmieni. Moj ukochany mówi, że trzeba zmieniać mentalność kobiet; czyli jak coś jest nie tak, zachowuje się facet jakiś despota, świr to zapala Ci sie czerwona lampka i uciekasz, bo takiego faceta już nie zmienisz. I ja się z nim zgodzę, bo ma rację, i wstyd mi czasami, że kobiety tego nie widzą...że trwają z takim człowiekiem bo tak trzeba....Jak Ci Bóg postawi wielki kamień na drodze to oznacza, że masz w to wjechać samochodem? Nie, to oznacza ze masz wolę: albo wjeżdżasz albo OMIJASZ.
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale chłopak, z którym się spotykam jest dobrze wychowany i to jest jedna z cech, które mnie w nim urzekły. Nie zgadzam się z tym, że "mama i tata wychowują swojego syna dla drugiej kobiety", bo nie każdy jest powołany do małżeństwa. Mówiąc "wychowanie" miałam na myśli dotarcie się, bo jakby nie patrzeć, to nie znamy się jeszcze tak idealnie, dopiero się poznajemy. Oczywiście nie wierzę, że jeśli ktoś był jakiś przed ślubem, to ślub go odmieni i na odwrót. Ja bym nie generalizowała, czyją mentalność trzeba zmieniać. Każdy ma wolną wolę i może wybierać; nie skarżę się, że jestem ofiarą, bo sama to wybrałam, bo wiem, że mam jeszcze siłę, by walczyć. Nawet jeśli się rozczaruję, to wiem, że nic nie tracę.
UsuńJeszcze tu się wtrącę :) Relliance, On jest dobrze wychowany? Dlaczego go bronisz? Bo ja nie wyobrażam iść sobie do czyjegoś domu (nie ważne czy narzeczonego, czy też kogoś z rodziny, do kogokolwiek) jako gość i być oburzonym,że za wolno podało mi się wodę, że jestem głodna a u siebie w domu nigdy, albo,że nie masz soku a ja mam ochotę na najpyszniejszy sok. Według Ciebie człowiek dobrze wychowany tak zachowuje się idąc do kogoś jako gość? Chyba jedynie z wychowaniem chodzi o to,że łazi ciągle do kościoła. Bo kultury to on żadnej nie ma, nie ma też taktu, bo świadomie rani Twoje uczucia (choćby mówiąc o poprawce).
UsuńI tak nie mogłam tego zostawić, opowiedz mi czym jest Sakrament Spowiedzi Świętej ? Proszę... Bo mi wydaje się,że po to tam się chodzi aby oczyścić się z grzechów...Ale,żeby 3 razy w tygodniu? To on co dwa dni grzeszy? To już naprawdę podchodzi pod fanatyzm, powołuje się ciągle na Boga... Ty tego nie widzisz.... Bo jesteś właśnie w toksycznej relacji i zgubiłaś się w tym. Teraz maltretuje Cię psychicznie a wiesz co będzie później? Pozwalasz mu się nie szanować, pozwalasz mu na to wszystko. Mam cholerną wadę charakteru,że jestem empatyczna, nawet jak kogoś nie znam i się przejmuje, a Twoja historia po prostu trafiła do mojego serca. W poprzedniej notce może nie potrzebnie wybuchłam. Ale kobieto, to dorosły mężczyzna (nie mylić z dojrzałym) i zachowuje się jak socjopata. Może zamiast do księdza lepiej udać się do specjalisty? Psychologa, psychiatry? Tylko byś musiała opowiedzieć wszystko ze szczegółami, nie pobieżnie.
Faceta wychowuje matka i ojciec a nie dziewczyna/narzeczona/żona.
OdpowiedzUsuńPoza tym, jak w wieku 28 lat odstawia takie szopki jak opisujesz, to już raczej po ptokach i wychowywaniu...
Po co czekać do maja, jak w maju już możesz być z jakimś fajnym, NORMALNYM facetem?
" A jeśli po moim stanowczym zdaniu, że nie akceptuje szantażu i braku szacunku nic w tej kwestii się nie zmieni rozważę opcję odejścia."
Czyli jak rozumiem, gdy w maju jak będzie "wujnia z grzybnią" to nadal będziesz się zastanawiać czy z nim być, czy dawać kolejną szansę, iść do poradni itp?
Dziewczyny, obecnie życie uczuciowe to nie kicz z harlekina, żeby było Wam w życiu dobrze, to trzeba sobie wyhodować jaja i stawiać na swoim, a nie godzić się na jakiegoś niedorobionego 28latka, który nie wie jak szanować kobietę!!!
Co znaczy "obecnie"? Przecież nigdy to nie był kicz. Oczywiście, trzeba być twardą i stanowczą, ale można taką być, będąc z każdym mężczyzną, a nie tym, który na to pozwoli w imię szacunku i miłości.
UsuńTo bądź twarda i stanowcza- powiedz mu kategorycznie, że nie życzysz sobie traktowania Ciebie w ten sposób, bo nie jesteś jego murzynem.
UsuńA jak mu się to nie spodoba i się sfoszy, to mu pokaż drzwi.
W związku musi być szacunek ale trzeba się też szanować samemu a nie dawać pomiatać w imię wuj wie czego- bo na pewno nie miłości.
Kochana, bardzo się cieszę, że mogę Ci doradzić choć w małym stopniu! I wiesz, cieszy mnie także to, że spojrzałaś na całą tę sprawę z boku, bez emocji- widać, że przemyślałaś wszystko i starasz się poskładać wszystkie elementy w całość. I to pięknie o Tobie świadczy, bo oznacza, że nie poddajesz się zbyt łatwo i walczysz o to, co dla Ciebie najważniejsze:) Ale...
OdpowiedzUsuńPamiętaj o tym, że zrobiłaś już bardzo dużo, aby Wasz związek był jak najlepszy, teraz kolej na Twojego chłopaka. Niech choćby drobnymi gestami pokazuje Ci, jak bardzo ważna jesteś dla niego (a powinnaś być, zasługujesz na to!), że się stara, że pracuje nad sobą. W związku, poza tą przysłowiową chemią, liczy się właśnie przyjaźń, bo kiedy przychodzą trudne chwile, w drugiej osobie odnajduje się spokój i ukojenie. W sytuacji, kiedy coś Ci się nie udaje (co jest najzupełniej normalne, każdy z nas jest tylko człowiekiem), powinnaś dostać od niego wsparcie, a nie wymówki, że nie zdałaś egzaminu, bo to wpłynie na Waszą relację... Kurczę, facet wiążąc się z Tobą wiedział, że studiujesz i że jest to dla Ciebie ważne, więc te jego zarzuty są niezrozumiałe. Nie możesz bać się powiedzieć mu, że ten i ten wieczór musisz poświęcić na naukę, aby zaliczyć egzamin. Jeśli tak jest, to znaczy, że z jego strony źle się dzieje...
Mimo wszystko, trzymam kciuki! Pamiętam w modlitwie i dobrym słowie- jesteś dzielna i mądra i jestem pewna, że sobie poradzisz. Być może Twój chłopak faktycznie przemyślał kilka spraw i chce się dla ciebie zmienić?:)
Dziękuję za dobre słowa, dziękuję! :)
UsuńDużo, ale nie wszystko, bo nie powiedziałam o wątpliwościach, o tym, co mnie rani, co boli. Zamierzam to zrobić. To prawda, wiedział o moim studiach, poznaliśmy się, gdy wracałam z egzaminu... Strach to chyba moje drugie imię. Nie mogę pozwolić, by to strach zabrał mi to, z czym wiążę przyszłość.
Dziękuję! Dziękuję pię;knie!!! Uśmiecham się do monitora dzięki Tobie. :) Odwdzięczę się modlitwą, oczywiście.
"Teraz wiem, że relacja z Bogiem to również relacja z drugim człowiekiem, a to, że ktoś kilka razy w tygodniu chodzi do Spowiedzi Św. i odmawia wiele modlitw, nie znaczy, że jego relacja z Bogiem jest idealna."
OdpowiedzUsuńJak ktoś się spowiada parę razy w tygodniu, to bliżej mu do fanatyzmu a nie do idealności.
"Pracuje jako nauczyciel w przedszkolu 7 godzin tygodniowo"
Mniemam, że jako katecheta.
To chyba współczuję dzieciom...
"Ja: "Nie zaliczyłam egzaminu",
On:"To wpłynie na nas!""
Sorry, ale jakby mi po uwaleniu egzaminu, ktoś ,na kim mi zależy, wyjechał z takim tekstem, to albo bym go opluła ze śmiechu albo dała fangę w nos.
Nie uważam, że to fanatyzm - jeśli ktoś ma taką potrzebę, Sakrament jest dla ludzi.
UsuńJest pedagogiem i uważam, że jest dobrym nauczycielem i odpowiedzialnym pracownikiem.
A pracujesz z nim, że to wiesz?
UsuńSkoro 28latni facet, potrafi się obrazić, bo jego dziewczyna nie "dała mu żelek" czy wystarczająco "szybko nie podała mu wody", to jestem ciekawa jak reaguje, gdy jego podopieczni dają do wiwatu, jak to czasem dzieciaki w przedszkolu potrafią...
Pewnie nakłada na nich ekskomunikę...
Widzę,że nie tylko nick mamy podobny, ale nie wchodźmy w jego pracę i zawód bo to nie nasz interes i nie o to tu chodzi (choć przeraża mnie,że jest pedagogiem i tak się zachowuje, taktu pedagogicznego nie ma ).
UsuńGdy czytałam Twój poprzedni wpis miałam ochotę napisać Ci komentarz w bardzo ostrych słowach, ale nie skierowanych przeciwko Tobie, tylko przeciwko Twojemu chłopakowi. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi :) Ale powstrzymałam się, dzisiaj widzę, że dobrze zrobiłam, bo inne osoby ujęły to co miałam na myśli w delikatniejszy sposób. Podoba mi się zwłaszcza to, co napisała Żona.
OdpowiedzUsuńNie zmienia to faktu, że na Twoim miejscu (to tylko i wyłącznie moja postawa) kopnęłabym go w tyłek, zerwała kontakt i dała spokój sobie z tą znajomością. Nie dałabym sobą tak pomiatać i nie płaszczyłabym się tak przed facetem, który miałby mnie gdzieś.
Życzę Ci dużo siły i mam nadzieję, że wszystko się u Ciebie ułoży i wyprostuje.
Pozdrawiam :)
Padło wiele tutaj konkretnych słów, z którymi trudno się nie zgodzić, bo rzeczywiście zachowanie Twojego chłopaka jest skandaliczne. Jednak ja doskonale rozumiem Twoje wybory. Wiem, że chcesz walczyć. W dzisiejszych czasach walka jest traktowana jako słabość. Jak coś się psuje- wyrzucamy do kosza! Tak jest. Natomiast Ty chcesz spróbować. Pewnie też boisz się, że zostaniesz sama, że już nigdy nikomu nie zaufasz, że nie będziesz mogła poradzić sobie z uczuciami względem niego. Wiem, że to trudne. Sama kiedyś byłam z chłopakiem, który zachowywał się skandalicznie. Był alkohol, narkotyki, pewnie też zdrada. Akurat to były szczeniackie lata. Myślałam, że to jeden jedyny, więc muszę go zachować przy sobie, bo przecież nikt inny nie będzie mnie chciał. A takiemu chłopakowi akurat się spodobałam. Muszę z nim być. Któregoś dnia rozpłakałam się. Już nie mogłam dłużej tego znieść. I moja przyjaciółka powiedziała wtedy abym go zostawiła. Zrobiłam to jeszcze tego samego dnia. I to była najlepsza decyzja w moim życiu. Za pół roku poznałam mojego obecnego chłopaka, z którym jestem już 4 lata. To był szczeniacki związek, który i tak prędzej czy później by się skończył. Ale miałam ogromną satysfakcję, że to JA pozwoliłam sobie na lepsze życie. I nie chodzi o to abyś za naszą namową zrywała ze swoim chłopakiem:) Ale może czasami warto poszukać innej drogi? W kilka miesięcy nikt nie jest w stanie się diametralnie zmienić i musisz to wziąć pod uwagę. Z jednej strony nic nie tracisz, ale z drugiej strony ten czas może Cię jeszcze bardziej "nakręcić" na kolejne dawanie szans. Nie wiem co powiedzieć. Pamiętam jednak w modlitwie:*
OdpowiedzUsuńMyślę bardzo podobnie jak Zainspirowana. Niby nic nie tracisz, ale czy na pewno? A litry wylanych łez, poszarpane nerwy? To jest naprawdę dla Ciebie nic?
UsuńMam ochotę napisać wiele więcej, ale powstrzymam się, bo po tym co tu napisałaś, myślę że musisz się po prostu nauczyć na swoich błędach i wszelkie porady i zdania innych osób mają tu niewielkie znaczenie.
"podnoszę głowę do góry, zaciskam zęby i walczę o swoje. Dam sobie czas do maja, może czerwca." - Ty podnosisz głowę, Ty zaciskasz zęby, Ty walczysz o SWOJE, Ty dajesz SOBIE czas... a co on, co DLA WAS?
+
Walczyć można, ale jeśli jest o co. Trzeba też spojrzeć na to jaki związek można ratować, a to co jest toksyczne i nie ma sensu powinno się odpuścić. I jaka walka to słabość w tych czasach? Może ludzie niedojrzali, którzy nie szanują innych "wyrzucają" relację i wchodzą w nowe i tak w kółko. Bo są tego nauczeni. Ale wydaje mi się,że są tu osoby dojrzałe i nie ma co mówić o słabości. I woli walki. Trzeba też pamiętać, tak jak napisała Meg, że to nie wystarczy walka jednej osoby. Bo w tym sęk by dwoje chciało. I oczywiście, nasze komentarze raczej nie wiele znaczą, chyba,że te, które życzą jej dobrze, życzą jej powodzenia i ją podziwiają, bo wszystkie, które każą jej się zastanowić nad tym wszystkim.... Raczej nie dotrą. Choć jest jakaś nadzieja,że może jednak, że może jednak zrozumie,że jej "chłopak" a właściwie stary już mężczyzna, który powinien mieć coś w głowie (przeraża mnie,że pracuje jako pedagog z dziećmi) tak się zachowuje. Wytłumaczcie mi proszę fenomen tego,że on ma 28 lat i obraża się o to, że nie dostał żelki?
UsuńZgadzam sie z Meg... Myślę, że możemy tutaj pisać eseje na tema tego co MY uważamy jest słuszne, ale tak naprawdę to jest Twoja decyzja, Twoje wspaniałe życie kochana!
UsuńOby ta decyzja była słuszna, obyś nie obudziła się pewnego dnia ze świadomością, że te piękne miesiące i lata Twojego życia przeleciały gdzieś, a Twoje największe wspomnienia z nich to płacz, smutek, siłowanie się z osobowością kogoś, kto tak naprawdę nie chce się zmienić...
Z całego serca życzę Ci Bożego prowadzenia w tym. Życzę Ci wolności i pokoju w sercu, że idziesz właściwą drogą, z właściwą osobą.
Ściskam mocno ;**
(Żona & Mąż)
I to chyba najlepszy- ten o nauce na błędach - komentarz do całej sytuacji.
OdpowiedzUsuńKażdy swoją porcję kopów w tyłek musi dostać w życiu- inaczej nic się nie nauczy.
Przeczytaj jeszcze raz co Ty sama o sobie piszesz:)
OdpowiedzUsuńMarzę, by mi powiedział, że jestem piękna, a tego nie ma, bo chodzę w tym samym makijażu dwa dni, nie mam czasu dla siebie.
Ciężko tak stwierdzić, gdy nie mam chwili dla siebie. Niewyspana, smutna, znużona, zapłakana...
Relliance w życiu bardzo dużo działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego. To, jak Ty na siebie patrzysz, ma wpływ na to jak patrzą na Ciebie inni ludzie. To, jak patrzą na Ciebie inni ludzie, ma wpływ na to, jak Ty na siebie patrzysz. Jednak na innych nie masz wpływu. Na siebie masz. Więc zacznij o siebie dbać, o to, żebyś się dobrze w swoim życiu czuła, żebyś przestała płakać, zaczęła więcej odpoczywać. Piękno tkwi w nas. W środku. Tkwi w tym, czy siebie kochamy. A miłość do siebie wymaga, żeby się szanować i wymagać od drugich, żeby Cię szanowali.
I jeszcze jedno: jest takie piękne zdanie w Piśmie św... Moje motto od początku niemal związku. "W miłości nie ma lęku, lecz prawdziwa miłość usuwa lęk"... Weź to sobie do serca:) Odwagi. W decyzjach, w postępowaniu. W walce, ale przede wszystkim o samą siebie. Ja się Ciebie uczepiłam, nie jego, bo wydaje mi się, że przede wszystkim Ty się w tym pogubiłaś. Jak się odnajdziesz, to nikt Ci nie będzie musiał dawać rad, czy odejść, czy zostać, bo sama podejmiesz taką decyzję, która będzie dla Ciebie dobra. A jak się nie odnajdziesz to nawet jak odejdziesz, to pewne schematy będą się za Tobą ciągnąć i powtarzać, niestety. Walcz o siebie i dbaj o siebie. Serdeczności:)
Droga Relliance, przeczytaj tą notkę i swoją poprzednią jeszcze raz. Wiem,że pewnie uznasz mnie za hejterkę, nie wiedzącą nic o życiu albo i tak sama będziesz wiedziała najlepiej ale... Współczuje Ci. Naprawdę współczuje Ci tego w jaką toksyczną relację się wplątałaś. I popieram Kasię, wiele kobiet nawet tego nie widzi, nie chce widzieć, "bo on przecież się zmieni". Twój 28 letni, szkolny pedagog i pobożnik się nie zmieni. Przeczytaj naprawdę jeszcze raz to co sama piszesz. Jak chcesz go "wychować" jak chcesz się "docierać?" Co powiedziałaś takiego księdzu, co? Bo nie wierzę,że mógł Ci doradzić to kontynuowanie. Po pierwsze to nie jest normalne zachowanie, to chora zazdrość i jak sama zauważyłaś szantaż emocjonalny. Mężczyzna 28 lat, pedagog i nie idzie z Tobą do kościoła obrażony bo nie dałaś mu żelek?!..... Jak chcesz go nauczyć szacunku do siebie? Jak chcesz go nauczyć wspierania siebie? Bo obraża się, że nie zaliczyłaś? A on wszystko zaliczał? Taki świetny pan pedagog? Jak może robić Ci z tego powodu wyrzuty? Pokazując jak jesteś "nie dobra, zła" a Twoja poprawka niszczy wasz związek? Zastanów się czy to jest normalne, czy tu cokolwiek można budować, zmieniać. I nigdy nic nie zmienisz, bo On się nie stara. To on jest ponad Ciebie, jest ważniejszy, a Ty? Ty jesteś ta gorsza. Jak nie jesteś dla niego wystarczająco piękna to jak go "wychowasz" byś była? Nie byłaś wystarczająco dobra i nigdy nie będziesz. Szanuj siebie i wymagaj tego od innych. Zastanów się nad tym co tu piszą Ci inni, co SAMA NAPISAŁAŚ.
OdpowiedzUsuń"obraził się bo nie dałam mu żelek", "musi przeze mnie iść do spowiedzi" , "nie podałam mu wystarczająco szybko wody". Wpadłaś w niezłe bagno, nie dostrzegasz tego jak to jest toksyczne. Mam nadzieję,że prędko otworzysz oczy.
Dodałabym tu jeszcze cytat:
Usuń"Kiedy kobieta zakocha się w problemowym dziecku, spędza czas na myśleniu o tym, jaki on będzie cudowny, kiedy dorośnie, kiedy kompletnie się zmieni. To tak, jakby wprowadzić się do rozpadającego domu, ponieważ planuje się go odnowić jak tylko wygra się w totka." - Jason i Crystalina Evert
musi nieźle grzeszyć, skoro tyle razy chodzi do spowiedzi....
OdpowiedzUsuń