Znów kłótnia. Zostawiam wszystko, całe życie, płaczę i mu tłumaczę, że nic z mojej strony nie było negatywnego, a on nic. Nadal podnosi głos, według mnie krzyczy na mnie.
Co było z jego strony?
1. Chciałam mu dać buziaka w policzek powyżej ust, odsunął się.
2. Miałam złą opcję, że się odsunął - nie wykluczył mi jej.
3. Podnosił na mnie głos, gdy zginął kot i stwierdził, że mnie sprawdzi jeszcze wiele razy, że przejdę wiele sprawdzianów i że, żałuje, że mnie nie sprawdził, mówiąc, że wypuścił kota na dwór. Był ciekawy, co ja na to. W momencie zaginięcia kota byłam przerażona, bałam się, że uciekł.
4. Zadawał pytania - dlaczego nie ma słuchawek do telefonu, dlaczego nie ma żelu pod prysznic - to znaczyło, dlaczego mu nie kupiłam tego.
5. Powiedział, że mam mu oddać za busa, bo ja go denerwuje i będzie musiał jechać przeze mnie do Spowiedzi.
6. Powiedział, że mam iść do Spowiedzi Świętej za niego.
7. Zadał pytanie: "Czy możesz mnie denerwować następnym razem gdy będzie po Spowiedzi Świętej?"
8. Podczas Mszy Świętej odsunął się ode mnie, gdy przysunęłam nogę swoją do jego nogi. Gdy drugi raz to zrobiłam, sprawdzając, czy zrobił to celowo, okazało się, że tak - dwukrotnie się odsunął.
9. Nigdy nie zdarzyło się, żeby poszedł do Komunii Świętej beze mnie, tzn. zawsze szliśmy razem - wchodził pierwszy z ławki, czekał, aż ja wyjdę i szliśmy. Wyszedł, nie spojrzał na mnie i poszedł sam. (!)
10. Powiedział, że dla niego to śmieszne, że go dotknęłam nogą. Było mi przykro, że się odsunął - leciały mi łzy z tego powodu i z powodu tego, że poszedł beze mnie do Komunii Świętej. Ja płakałam, a on się śmiał w tym samym momencie, bo dla niego było to śmieszne!
11. Powiedział, że uzna, że nie cieszy przy mnie!
12. Patrzył na inne dziewczyny na Mszy Świętej, stwierdził, że robił to celowo. Powiedział, że widział, jak inna dziewczyna się uśmiechała do swojego chłopaka, a ja nie!
13. Kupiłam dla niego ciastka, wręczyłam mu - on ich nie wziął celowo.
14. Stwierdził, że nie dałam mu jeść i pić. (Było nieporozumienie i wpłynęło na mnie to, że się odsunął ode mnie. Zaproponowałam, że zrobię obiad dwa lub trzy razy, chciałam podać herbatę i sernik, ale on nie chciał jeść i pić, bo na mnie coś wpływa).
15. Stwierdził, że w domu ma tyle jedzenia, a u mnie przez cały dzień był głodny.
16. Powiedział: "Dzisiaj chciałem wodę, a następnym razem mogę chcieć sok najlepszy na świecie". Wodę dostał, ale stwierdził, że 1) za późno, 2) nie stała na stole od początku spotkania.
17. Zapytałam, czy jestem dla niego ważna, tak jak mówił ostatnio na spotkaniu ze mną. Stwierdził, że tak ( nie od razu), a później cofnął swoje słowo.
18. Zostaliśmy zaproszeni do mojej koleżanki, która z mężem wyrządzała małą parapetówkę - on chciał iść, po czym stwierdził, że po Mszy jedzie do mnie, nie odwołując tego, że idziemy do koleżanki. Zaprosiłam go dwa razy telefonicznie i podczas spotkania. Zgodził się i nie odwołał.
19. Prosił o przeprosiny za to, że się zdenerwował i denerwuje przeze mnie.
20. Powiedział, że mam mu oddać pieniądze za bilet, bo będzie musiał jechać przeze mnie do Spowiedzi.
Co mam myśleć?
Sesja już jest, a ja nadal się nie zjawiam na uczelni.
Boże, ratuj! Nie opuszczaj mnie. Błagam!
O rany........ ewakuacja - to pierwsze co mi przychodzi do głowy. Powiedz jeszcze, że on Ci mówi, że Cię kocha :/
OdpowiedzUsuńPogadaj z nim, niech się określi czy chce podjąć pracę nad tym co was łączy i nad sobą, wtedy zobaczysz czy jest w ogóle jakaś chęć do zmiany - bo wtedy jest jakiś sens trwania w takim związku.
NIGDY nie gódź się na to byś była emocjonalnie szantażowana - "muszę iść przez Ciebie do spowiedzi", nie szanowana - "oddaj mi za bilet", olewana, ignorowana, pomiatana... Właściwie napisałaś tu 20 powodów dla których trzeba mocno przemyśleć ten związek.
Zajrzyj tu: http://zmistrzem.blogspot.com/2014/11/na-co-sie-nie-zgadzac.html
A jak myślisz o małżeństwie z nim to koniecznie: http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,481,skad-mam-wiedziec-ze-to-ten.html
Trzymaj się, Bóg jest z Tobą i chce dla Ciebie dobra +
NIE MA CO GADAĆ!! To jest człowiek psychiczny!! Jak można iść do kogoś, do kogo się niby kocha i wołać,że wodę za późno mu podała! Potem ją będzie bił bo za wolno woda się gotuje na kawę!! Uciekałabym od kogoś takiego kto wrzeszczy, kto tak się zachowuje i psychicznie znęca się i pokazuje brak szacunku! I jeszcze pieniądze chce za to, że przyjechał?! No to jest CHOOOOREEE!!! Nie ma tu czego ratować. I Bóg mu nie pomoże tylko psychiatra ;/
UsuńRozumiem Twoje zdenerwowanie, mi też ciśnienie się podniosło gdy przeczytałam ten post. Nie chcę nikogo bronić, ale nie osądzajmy tak łatwo. Widzimy to co tu jest o nim napisane, ale to tylko jeden punkt widzenia i jedna strona sytuacji. Weź pod uwagę, że dla autorki ten człowiek jest kimś ważnym i bliskim. Zachowania tu opisane są wielkimi sygnałami ostrzegawczymi i to należy wyraźnie zaznaczyć i w żadnym wypadku nie pochwalać! ale nie możemy osądzać tego konkretnego człowieka, że jest taki czy taki i nadaje się do psychiatry tylko na podstawie tego co autorka napisała. Szacunek należy się każdemu, a zwłaszcza jak kogoś właściwie nie znamy i sytuację widzimy tylko z jednej perspektywy. Myślę, że autorka dostała tutaj wiele naprawdę cennych rad które mogą pomóc, ale takie ostre oceny mogą tylko sprawić jej przykrość, dlatego mimo naturalnego zdenerwowania i oburzenia, zachowajmy ponad wszystko szacunek dla siebie nawzajem.
UsuńMeg: "NIGDY nie gódź się na to byś była emocjonalnie szantażowana - "muszę iść przez Ciebie do spowiedzi", nie szanowana - "oddaj mi za bilet", olewana, ignorowana, pomiatana..." - Co mogę zrobić w takiej sytuacji? Co mam powiedzieć? W jaki sposób się nie godzić?
UsuńDziękuję za dobre słowo, polecane linki, ostatnie zdanie :) i ostatni komentarz.
Wiesz, mam takie odczucie, że bardzo Ci zależy i chcesz ten związek za wszelką cenę pociągnąć i utrzymać, ale widzisz, związek do nie tylko Twoja praca i zaangażowanie, ale też jego. I to nie chodzi o to, że wszyscy Ci tu dadzą rady i podadzą sposoby jak postępować, a jak nie, co mówić, a czego nie mówić i wtedy będzie ok i będziecie super szczęśliwą parą. To tak nie działa. Przeczytałam resztę Twoich komentarzy i... cóż, naprawdę to nie wygląda kolorowo. Nie zastanawia Cię to, że on ciągle wymaga od Ciebie, a nawet jak się starasz to tego nie widzi? Dla kogoś, kto we wszystkim znajdzie Twoją winę i wytknie Ci to przy każdej okazji, NIGDY nie będziesz dość dobra. Nawet choćbyś stawała na głowie i robiła cuda, nie zadowolisz człowieka, który jest ciągle niezadowolony z Ciebie.
UsuńWiesz, że jesteś manipulowana i nie czujesz się wolna, jak sama napisałaś. To jest bardzo zła i niepokojąca sytuacja, i uwierz mi, kwestia zmiany tego nie leży w Twoim postępowaniu. Możesz naprawdę być idealną dziewczyną dla niego, ale jeśli on ma Cię tak naprawdę w nosie (a na to wygląda), to wiele nie wskórasz. Jeśli rozmawiałaś z nim i jasno powiedziałaś mu, że nie życzysz sobie takiego odnoszenia się do Ciebie, obwiniania Cię bez powodu, albo z błahych powodów, jeśli powiedziałaś mu żeby nie szantażował Cię tym, że musi przez Ciebie chodzić do spowiedzi (jego grzechy to jego sprawa, nie Twoja, chyba że go celowo prowokujesz, czy namawiasz, w co wątpię), jeśli wyraźnie powiedziałaś, że jego postępowanie Cię boli i rani, jeśli zrobiłaś to wszystko, a rozmowy nie przynoszą skutku, a dalsze kłótnie i zwalanie winy na Ciebie, to jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest wyjść spod tej manipulacji i uwolnić się od takiej toksycznej relacji, po prostu.
Pytasz na co się nie godzić - pomyśl, jeśli Twój "ukochany" krzyczy na Ciebie całą noc a Ty płaczesz, to czy to jest w porządku? Czy powinnaś się na coś takiego godzić i cierpliwie szlochać i wysłuchiwać tych krzyków, czy po prostu powiedzieć "Nie rozmawiam z Tobą gdy na mnie krzyczysz" i się rozłączyć, wyłączyć telefon i pójść spać? Co by się stało gdybyś tak się zachowała? Raz, drugi, trzeci. Może się nauczy, że na Ciebie się nie krzyczy.
I jeszcze jedno, uczucia uczuciami, ale mamy też rozum, jedno i drugie od Pana Boga. Nie dał nam tylko uczuć, albo tylko rozumu, bo nie chce żebyśmy się kierowali tylko jednym, albo tylko drugim. Same uczucia nie wystarczą, choćby były najpiękniejsze. A w tej sytuacji, którą tutaj opisujesz, wiele wskazuje na to, że akurat uczucia powinno się przesunąć na dalszy plan, gdy mamy do czynienia z tak elementarnym brakiem czysto ludzkiego szacunku między dwojgiem dorosłych ludzi. To nie jest sprawa uczuć.
Przemyśl i naprawdę przemódl tę relację... +
Meg, podpisuję się pod Twoimi słowami w całej rozciągłości.
UsuńRelliance, jeszcze tylko dopytam, czy Twój chłopak potrafi się przyznać do błędu i przeprosić Ciebie? Czy w ogóle dostrzega, że jego zachowanie Cię rani, czy liczy się tylko on, jego odczucia i wymagania "z kosmosu"?
Ojej brzmi to bardzo nieciekawie... Przykro mi bardzo....
OdpowiedzUsuńCięzko komukolwiek doradzać przez komentarz na blogu, ale wygląda na to, że jak pisze Meg, jesteś szantażowana emocjonalnie a Twój chłopak to niezły manipulant...
Pamiętaj, że jesteś wyjątkową córeczką Dobrego Ojca i On na pewno nie chce, żebyś była w relacji, która sprawia Ci ból i w której nie możesz być sobą; nie możesz czuć się wolna...
Relacja moich rodziców właśnie tak wyglądała przed ślubem. Niestety moja mama zignorowała te wszystkie znaki ostrzegawcze... później było juź 'za późno' i za równo ona i jak my dzieci musieliśmy wiele przez to wycierpieć...
Wygląda na to, że Twój chłopak ma wiele do oddania Bogu zanim będzie w stanie stworzyć zdrową relację z kimkolwiek.
Meg już wrzuciła linka do mojego posta 'Skąd Mam wiedzieć że to ten'... zajrzyj jeśli masz chwilę.
Obyć mogła usłyszeć wolę Boga w tej sytuacji. Ściskam Cię mocno :*
Oczywiście, zajrzę na pewno. :)
UsuńMam świadomość, że jestem manipulowana i nie czuję się wolna. Chciałabym to zmienić.
Dziękuję :*
Ojoj... :(((
OdpowiedzUsuńPisałaś nie tak dawno: "Wiem, że mu zależy, wiem to, czuję to. Jest idealistą, dla niego Miłość to podstawa i sens życia, zaraz po Wierze."
Obawiam się, że w tym idealizmie Twojego chłopaka brakuje... samej miłości. Widzę tu teorię, drobiazgowość, sztywne zasady, wielkie wymagania, chęć sprawdzenia Ciebie - ale gdzie w tym wszystkim miłość???
Przeczytałam kiedyś mądre słowa, żeby w Hymnie o miłości (1 Kor 13, 1-13) zamiast słowa "miłość" wstawić swoje imię i dążyć do tego, żeby właśnie takim się stać - wzrastać w miłości. Ja mam propozycję - wstaw tam jego imię. Czy jego postawa świadczy o miłości?
Czy wyobrażasz sobie spędzić całe życie z nim?
Również ściskam :*
Czasem też mam takie wrażenie, że to wszystko to szablon wycięty z jakiejś książki z instrukcją jak ma być, a moim celem jest przejeść do kolejnego etapu, jak w grze; jeśli tego nie będzie z mojej strony, nie będzie czegoś z jego, nie będę dziewczyną, narzeczoną, żoną.
Usuń:(
OdpowiedzUsuńDziewczyny wyżej mają absolutną rację i myślę, że powinnaś zrobić tak jak radzą. Ta sytuacja nie jest jakimś tam drobiazgiem, który nie ma większego znaczenia. To poważna sprawa. Ogromna ilość sygnałów, które biją na alarm. Naprawdę ściskam cię całym sercem, bo nawet nie jestem w stanie pojąć co czujesz. Jedyne co mogę zrobić to pomodlić się za Ciebie o dobre decyzje. Może poproś Ducha Świętego o pomoc, o pokierowanie i pocieszenie na tej drodze. Wspieram:*
Pięknie dziękuję za modlitwę, za słowa pociechy, empatię i radę. Będę się modlić, to najlepsze, co mogę zrobić.
UsuńDziękuję również za wsparcie :*
UsuńPunkty 5-7 rozwalają system...
OdpowiedzUsuńChodzisz z 7latkiem?
Bo to takie typowe dla tego wieku...
O kurczę... Nie napiszę chyba nic odkrywczego, bo podpiszę się pod Dziewczynami wyżej. To nie jest jedna sytuacja, którą można zwalić na zły dzień albo kłopoty, bo takowe się zdarzają każdemu, ale cały ciąg przyczynowo- skutkowy, który nie wygląda za dobrze...
OdpowiedzUsuńKiedyś napisałam Ci, żebyś walczyła o to uczucie, ale przecież nie tylko Ty powinnaś się starać w związku, druga strona też musi to robić, tymczasem mam wrażenie, że nie tylko tak nie jest, ale chłopak wręcz czepia się takich bzdur, że ręce opadają... Wiesz, najgorsze, co może być, to niedojrzały facet, który uważa, że wszystko musi być tak, jak on chce, a Ty masz skakać wokół niego i spełniać każde jego życzenie.
Wspieram Cię z całego serca i życzę Ci jak najlepiej, jesteś wspaniałą, wartościową Osobą i zapewniam Cię, że niejeden chłopak marzy o takiej dziewczynie, jak Ty, dlatego przykro mi czytać, że ktoś jednak nie docenia tego i wiele spraw dla Ciebie ważnych stawia na dalszym planie. Kiedy emocje opadną, może warto szczerze porozmawiać, we dwoje? A jeśli to nie zda egzaminu, przemyśl, czy warto tę znajomość kontynuować. Ściskam Cię, Kochana:*
Czepia się bzdur, typu - powiedziałam do kogoś "cześć" z uśmiechem. I to nie do kolegi, ale wystarczy brat, współlokatorka.
UsuńDziękuję za dobre słowa, za te wszystkie komplementy. Wiem, że wiele ciężkich rozmów przede mną, ale nie będę się poddawać. Dziękuję! Pozdrawiam Cię ciepło! :*
Zaraz zaraz, a jaki problem w tym, że powiedziałaś do kogoś "cześć" z uśmiechem???
UsuńGdyby chodziło o kolegę, to bym nie pytała, ale tak to nie mam zielonego pojęcia!
Było mi przykro, bo poprzedniego dnia odszedł od stołu i wyszedł z domu. Wiedział o tym i z nim telefonicznie się nie przywitałam tak jak we wrześniu, czyli na początku spotkań z radością i uśmiechem.
UsuńWyszedł bez pożegnania, strzelając focha?
UsuńWiesz, wcale się nie dziwię, że nie "skakałaś z radości", witając się z nim...
Jeśli mogę zapytać: Twój chłopak był już wcześniej w związku?
Poniekąd zgadzam się z Żoną, ale też rozumiem Ciebie, że tłumaczysz mu i odpowiadasz po 15 razy na jego pytania, bo uważasz, że tędy droga, że w ten sposób okazujesz mu szacunek i zrozumienie. Ale i z boku widzisz, że coś jest nie tak - całe szczęście!!! Bo absurdalność tych jego "wymagań" jest wręcz porażająca.
Jeszcze trochę czasu z nim pewnie spędzisz, dając mu szansę - przerabiałam to, tyle że w nieco innej sytuacji. Mam nadzieję, że nie będziesz tego żałować. Życzę Ci jak najlepszych decyzji, trzymaj się.
Jestem jego pierwszą dziewczyną, on ma 28 a ja 25 lat, rocznikowo.
UsuńZaufałam mu, bo studiował Nauki o Rodzinie. Dlatego pozwoliłam na takie tłumaczenia wielokrotne, zapisywanie. Zaufałam, bo skoro ma wiedzę, wierzy w Boga przede wszystkim i kieruje się Słowem Życia to ja, niedoświadczona w związkach, poczułam bezpieczeństwo.
Tak, ja też mam nadzieję. Skoro Bóg mi go postawił na drodze, ufam
Mu.
Bóg postawił na Twojej drodze wielu ludzi, on jest jednym z nich, to Ty podjęłaś decyzję, żeby z nim być. Jeśli jesteś podle traktowana (wybacz mocne słowa, ale tak to wygląda z boku), to Bóg nie wymaga od Ciebie, żeby Twój pierwszy związek był tym ostatnim, nawet jeśli jesteś przekonana, że to miłość, że po coś Bóg go postawił na Twojej drodze. Na pewno nie po to, żebyś miała tu piekło na ziemi przez kogoś, kto robi z siebie świętoszka i obwinia Ciebie o swoje problemy, gdzie nie ma Twojej winy, a swojej winy w ranieniu Ciebie (z tego co rozumiem) nie widzi.
UsuńWiesz, bardzo widzę w tym, co piszesz, siebie sprzed lat. W tym ostatnim akapicie zwłaszcza.
Jeśli nie masz nic przeciwko (tego nie wiem, bo może sobie tego nie życzysz), po weekendzie napiszę Ci dłuższego maila.
Miletta ma zupełną rację. Bóg stawia, ale my wybieramy i to nie jest tak, że jest nam przeznaczona jedna osoba i od razu na nią trafimy i już mamy z nią być do końca, nawet jeśli wydaje nam się i w sercu czujemy, że to ta jedyna. Serce czasem bywa naszym wrogiem, niestety...
UsuńWiesz, a mnie zaniepokoiła inna rzecz. Jego zachowanie, to jedna rzecz, ale... po co Ty się jemu tłumaczysz, skoro nie masz z czego? Powiedz mu raz, za to jasno i dosadnie, że jego zarzuty są absurdalne i tłumaczyć się z nich nie będziesz, bo nic nie robiłaś, a już na pewno nie będziesz przepraszać. I jak on przez Ciebie musi się biedaczek tyle denerwować, to po co z Tobą jest? Tyle ładnych dziewczyn się uśmiecha w kościele...
OdpowiedzUsuńRelliance szanuj się :) Nie musisz nikomu nadskakiwać, bo jesteś atrakcyjną, mądrą i oddaną kobietą i nikt Tobą pomiatać nie powinien. Ja Ci nie powiem, czy masz się ewakuować, czy nie, bo Ty sama podejmiesz decyzję, ale powinnaś się szanować. Ty sama przede wszystkim. Nie dawaj się wciągać w jakieś głupie dyskusje, tłumaczenia, wpędzanie w poczucie winy, przeprosiny nie wiadomo za co. Jego zdenerwowanie to NAPRAWDĘ jest tylko jego problem, jeśli Ty nie zrobiłaś nic złego. A jeśli denerwujesz go samym swoim istnieniem, to czas żeby on przemyślał sprawę, zamiast Tobą się bawić.
U nas wiele się działo dobrego, ale czasem i złego. W pewnym momencie, kiedy błagałam mego Męża, żeby zaczął mnie szanować, on powiedział krótko:
-Ja cię szanuję, to ty się nie szanujesz.
I miał rację;) Naprawdę, bardzo wiele zależy od nas samych, na co pozwalamy, na co się zgadzamy, czego wymagamy od drugiej osoby- tak właśnie będziemy traktowane. Nie bój się wymagać, a nawet stawiać warunków i bądz konsekwentna. Własnie teraz, póki nie padły żadne deklaracje, jest na to najlepszy czas :)
Żono,
UsuńTy, właśnie Ty!, trafiłaś w sedno całej sprawy. To ja popełniłam błąd pozwalając na coś. Tłumaczenie i powtarzanie zdania np. 15 razy tego samego, bo "czy możesz powtórzyć tłumaczenie i dać znać, gdy skończysz?" i po chwili dziesiąty raz: "czy możesz jeszcze raz powtórzyć i dać znać, gdy skończysz?", nie pójdę na zajęcia, bo mu tłumaczę, co znaczyło to, że "chcę się umówić z Tobą w następnym telefonie" i to nie raz, ale 10, pomimo że pojął, to to samo zdanie mam mu powtarzać. Zapisywanie wszystkiego na kartkach "zapisz ten telefon" bo on czegoś nie rozumie. Mam swoje obowiązki, chcę ugotować, uprać, umyć sie( bo nawet na to nie mam czasu!), mam egzaminy. Rozmowy telefoniczne nie trwają 15 minut, a 6 - 8 godzin. Czuję się odpowiedzialna za wszystko, bo nie umówiłam się na niedzielę tydzień wcześniej, bo jego siostra cioteczna z chłopakiem widzą się od rana w niedziele,a ja nie mogę się widzieć od rana, bo on nie czuje, że jestem. Jego ciocia zachorowała, a ja wtedy nie odzywałam się (krzyczał na mnie całą noc, płakałam), zarzucał mi, że nie było mnie przy nim, że nie odebrałam gdy był w szpitalu; ciocia była w stanie ciężkim, zmarła po 3 tygodniach, a ja... ja czuję się odpowiedzialna za jej śmierć(!), "bo mnie nie było". Czasem marzę o tym, żeby mi powiedział, że ładnie wyglądam. A gdy włożyłam spódnicę, którą wiele razy wspominał, nie zauważył. Pytam jak wyglądam? "Jakoś inaczej", "Nie odpowiem na to pytanie"...
Jest też druga strona medalu - moje uczucia. Nie chcę kończyć tego, chcę dać nam szansę, bo ja też nie jestem bez winy. Muszę się szanować. Czego powinnam wymagać?
Dziękuję! Całym sercem dziękuję. Otworzyłaś mi oczy.
Kochana- jakąkolwiek wielką miałabyś winę i nieważne ile błędów być popełniała, to z drugiej strony one nie są też usprawiedliwieniem na takie zachowanie. Tak samo jak to,że ja siebie w tamtym momencie nie szanowałam,nie było ŻADNYM usprawiedliwieniem dla zachowania mojego męża.Nikt nie powinien wykorzystywać słabości drugiej osoby i nikt nie ma takiego prawa, wręcz przeciwnie, w związku oboje powinni siebie samych i się nawzajem inspirować do stania lepszymi.
UsuńPierwsze co to powinnaś stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, że jesteś piękna, atrakcyjna, WARTOŚCIOWA i zasłużyłaś na chłopaka, który będzie to doceniał. I NIE MUSISZ tkwić w związku z człowiekiem, który ciebie nie szanuje, Bóg postawił na Twojej drodze zapewne wielu innych ludzi także, ale że tego wybrałaś, to jest TWÓJ wybór. Mnie kiedyś ksiądz przy spowiedzi ochrzanił za to, że pitoliłam o woli Boga, który postawił na mojej drodze.... itd, zamast po prostu określić się, czy naprawdę CHCĘ za Męża wyjść. Spotkałam na swojej drodze przynajmniej kilku chłopaków, którzy potencjalnie byli mną zainteresowani:P Wybrałam tego jednego.
Druga sprawa, to powinnaś zastanowić się, czego oczekujesz od mężczyzny, który miałby być Twoim mężem. Wyobrażasz sobie życie czterdzieści lat w jednym domu ze swoim teraźniejszym chłopakiem?! Dzień w dzień, będziecie sobie patrzeć na ręce, czepiać się siebie, krzyczeć, kłócić całymi nocami, wracać do tego samego domu. Może będziesz w ciąży i może będziesz potrzebować opieki tak jak ja, będziesz mogła na swojego chłopaka liczyć? Czy zarobi on na dom, na dzieci (on w ogóle pracuje jak ma czas rozmawiać po 6-8 h przez telefon? Na czyi koszt dzwonicie? Mieszka sam czy z rodzicami, utrzymuje się sam?) Kochana, kiedy się umyć to ja mogę nie mieć czasu, bo mam małe dziecko, któremu nie przetłumaczę, że mam podstawowe! potrzeby fizjologiczne! Adaś mi nie daje się umyć, ale on ma pół roku! Jak dorosły człowiek może nie rozumieć takich rzeczy? Jeśli rozmawiacie przez telefon, czy mówisz mu, że nie możesz teraz rozmawiać, bo chcesz się umyć/ coś zjeść/masz jutro egzamin? Jak on na to reaguje? Jeśli nie dociera raz drugi i trzeci, to rozłącz się i wyłącz telefon, nie masz obowiązku być na każde jego zawołanie, przecież masz swoje obowiązki... Tym bardziej, że nie jesteście po ślubie, nie macie siebie na wyłączność, Wasz związek to właśnie czas na rozeznawanie, czy będziecie potrafili stworzyć dobre małżeństwo, ciągle możecie się wycofać, jeżeli widzicie, że to nie ma przyszłości! To czas w pewien sposób sprawdzania siebie, czy on/ ona nadaje się na żonę/ męża, ale i na matkę/ ojca! Uwierz mi, w małżeństwie jest 1000 razy trudniej niż chodząc ze sobą, bo dochodzą problemy, o których wcześniej się nawet nie myśli wcześniej, dochodzi trochę znużenia codziennością, przytłoczenia, znudzenia sobą, dochodzi odpowiedzialnośc za nowe życie, za wspólny dom, czasem naprawdę dramatyczne sytuacje, skrajne, gdzie będziecie mieli TYLKO siebie... widzisz Was w takich sytuacjach, jak Twój chłopak nie rozumie, takich przyziemnych rzeczy, że trzeba się umyć? W małżeństwie nie tylko wiara jest ważna... A wiedza to już jest najmniej ważna, bo z teorii można być super mądrym, ale od teorii do postawy serca jest baaardzo daleko, widzę po sobie, bo dość dużą wiedzę mam, ale wiele rzeczy z takim trudem przychodzi...Czasem rodziny niby bardzo religijne rozpadają się, bo to nie jest wbrew pozorom wszystko... jak nie ma wsparcia wzajemnego, miłości, wolności przede wszystkim, nie ma poczucia bezpieczeństwa! to taki związek nie może być udany na dalszą metę, nawet jak będziecie w kościele codziennie.
Ja mogę Ci tylko powiedzieć, czego ja wymagam i wymagałam, bo każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie co jest dla niego ważne. Między innymi wymagałam poczucia bezpieczeństwa. Na przykład, jeśli byliśmy gdzieś do późna, mój wtedy jeszcze chłopak musiał mi mnie odprowadzić. Jeśli nie miał ochoty mnie odprowadzać, to krótka piłka, nie spotykamy się, bo boję się sama wracać po nocach. Raz, kiedy mu się naprawdę nie chciało, zamówił dla mnie taxi. Druga rzecz, jak miałam egzamin, to siedziałam na pupie i się uczyłam, i MUSIAŁ mi dać czas na naukę, spotykaliśmy się tylko jak już się zdążyłam nauczyć. Trzecia rzecz, chodził ze mną na imprezy rodzinne których nie lubił, ale mówiłam mu wprost, że dla mnie to jest ważne, żeby był. Mnóstwo takich spraw było... I generalnie z tego założenia wychodziłam, że póki mu nie powiem wprost, czego chcę, i że to jest dla mnie ważne, to nie mogę mięc do niego pretensji, że nie wie o co mi chodzi albo nie rozumie. Ale jeśli wie, że coś jest dla mnie ważne, bo mu o tym powiedziałam, a jednak by to olewał, to nie miałabym wątpliwości, że mu na mnie nie zależy w ogóle i nie ciągnęłabym tego.
UsuńTeraz też wymagam, np jak zaczyna ze mnie kpić czy powiedzieć coś co mnie zaboli (zdarza się) to mówię krótko- nie życzę sobie żebyś w ten sposób mnie wyśmiewał, nie życzę sobie żebyś mnie tak traktował, ponieważ mnie to boli. Krótko i zwięźle. Albo też pół żartem pół serio: jak zarzuca mi, na przykład że E. to ma taki porządek w domu, a ja jestem bałaganiarą i nie sprzątam, to krótko- trzeba było ożenić się z E., a nie ze mną, bo ja jestem jaka jestem i inna się nie stanę.
Napisałaś do Meg: "NIGDY nie gódź się na to byś była emocjonalnie szantażowana - "muszę iść przez Ciebie do spowiedzi", nie szanowana - "oddaj mi za bilet", olewana, ignorowana, pomiatana..." - Co mogę zrobić w takiej sytuacji? Co mam powiedzieć? W jaki sposób się nie godzić?- po prostu powiedz "NIE". Nie masz prawa mnie oskarżać, nie masz prawa tego ode mnie wymagać, nie masz prawa mnie tak traktować, bo nie jestem Twoją własnością. Nie życzę sobie tego. Jeśli będziesz w ten sposób ze mną rozmawiał, to się rozłączę, jeśli będziesz mnie tak traktował, wyjdę i pójdę do domu, bo nie mam obowiązku tego znosić. Jeśli nie zaczniesz mnie szanować, rozstaniemy się, bo jest tysiąc innych facetów, którzy będą mnie traktowali jak skarb, a nie jak szmatę i nie muszę ciebie znosić. Ale przede wszystkim! To musi wynikać z Twojego serca i z tego, że naprawdę szanujesz siebie i wiesz czego oczekujesz od mężczyzny, a na co sobie nie pozwolisz...
Żono- wspaniale to ujęłaś! Właściwie napisałaś wszystko to, co mi chodziło po głowie od czasu ostatniego komentarza tutaj;)
UsuńRelliance, kochana, życie w małżeństwie to nie zawsze jest bajka. Często bywa trudno, bo praca, bo zabieganie (ono najbardziej nam osobiście daje w kość), bo problemy... Małżonek musi być partnerem, pomagać swojej żonie, a nie stawiać bezsensowne wymagania i oczekiwać ich spełnienia.
W tym roku minie siódma rocznica naszego ślubu. Przeżyliśmy z mężem sporo- moją chorobę, chwilowy brak pracy, zmaganie się z codziennością, która rzadko kiedy jest kolorowa. Dziś z cała pewnością mogę powiedzieć_ moim najlepszym przyjacielem jest mąż. Wiem, że nigdy mnie nie zawiedzie, nie skrzywdzi, nie poniży. Czy się kłócimy? Ależ tak! Nie ma par, które od czasu do czasu by się nie pokłóciły. Ale nawet kłócąc się, należy pamiętać, aby nie poniżać drugiej strony, nie wyśmiewać słabości...
Nie pozwól, aby ta sytuacja sprawiła, że będziesz czuła się źle. Nie masz powodu. Tak, jak pisałam wcześniej, jesteś super! Mam kolegów, którzy szukają dziewczyn z wartościami i dojrzałym nastawieniem do życia i niestety, sparzyli się nie raz i nie dwa. Wiesz, kwestia wiary jest ważna, ale jakąś wartość ma to, że Twój chłopak pójdzie do kościoła tego i tego dnia, a potem Cię poniży swoim zachowaniem? Nie, nie, to tak nie działa!
Nadal sądzę, że rozmowa, bardzo poważna, może wiele Ci pokazać. Jeśli on nie podejmie tematu, albo zacznie się wyśmiewać z Twoich prób naprawienia tego, co sam (!) popsuł, po prostu odpuść. Wyłącz telefon, na kilka dni odetnij się od świata i przemyśl wszystko. Bóg nie chce, abyś cierpiała, On Cię kocha i chce dla Ciebie tego, co najlepsze. A Ty na to zasługujesz;)
Raz jeszcze pozdrawiam i gdybyś chciała pogadać, zapraszam na maila;)
kociadama@gmail,com
Jeśli mogę, to chciałam tylko dodać...że chodzenie do kościola, nawet znanie na pamięć całej Biblii / zasad i kodeksów etc wcale nie oznacza, że ktoś ma relację z Bogiem... że tak naprawdę żyje Nim na co dzień, że żyje tym co teoretycznie 'zna' tak dobrze... że ma w sobie Jego miłość.
UsuńMam nadzieję, że kiedy myślisz o swoim chłopaku to nie myślisz, że jest 'lepszy' od Ciebie, bo 'wydaje' się być być blisko wiary/kościoła... Nie chcę tutaj wzbudzić żadnych kontrowersji, ale jedną rzecz jest wierzyć w 'kościół' / chodzić na różniste spotkania / znać i przestrzegać zasad, a inną sprawą jest mieć osobistą, żywą relację z Tym, ktory ten kościoł powołał do życia, który jest źródłem życia... Mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli.
Jeszcze raz życzę Ci wszystkiego dobrego i wsłuchania się w Jego głos jeśli chodzi o właściwą decyzję. Pozdrawiam cieplo. Marta (Żona & Mąż)
ps. 1 Kor 13...;*
Ostrrro.
OdpowiedzUsuńW sumie- czytając te punkty- to nie jesteś tylko winna pojawieniu się Eboli, państwa islamskiego i agresji putina na Ukrainę...
Zawsze mnie zadziwiało, jak osoby uważające się z katolików przez duże K ( a z opisu wynika, że on się za takiego uważa, spowiedzi, msze i te inne ) mogą być jednocześnie tak wstrętne, wredne, podłe i złośliwe?
Przeczytałam te Twoje komentarze i mam tylko ochotę napisać "Ja pier...............!"
OdpowiedzUsuńTen gość to modli się pod figurą a diabła ma za skórą, bez kitu.
Napisałaś, że musisz się szanować- to kopnij go w dupę!
Ma 28 lat i pierwszą dziewczynę???
No wonder- wszystkie panny pewnie od takiego psychopaty uciekały, aż znalazł taką, która pokornie trwa przy nim, "bo Bóg go postawił jej na drodze".
Może i Bóg stawia nam różnych ludzi na drodze, ale też daje nam wolną wolę i prawo wyboru.
Jeżeli chcesz być ofiarą, płakać dalej przez takiego wała i próbować naprawiać chory związek- to proszę bardzo.
Ale jeżeli chcesz być naprawdę szczęśliwa- to szukaj człowieka, które okaże Ci serce, będzie traktował z szacunkiem i da łzy szczęścia a nie smutku.
On ma 28 lat?! Zachowuje się jak dzieciak...Dziewczyno uciekaj od niego jak najdalej....
OdpowiedzUsuńKasia
Nie jak dzieciak a jak osoba psychicznie niestabilna...
Usuńi Katarina dobrze powiedziała! Może czujesz się urażona, ale nie ma co się pieprzyć, trzeba Ci pokazać, że coś jest z nim nie tak...28 lat, żadnej dziewczyny wcześniej nie miał...coś jest nie tak....
OdpowiedzUsuńNo nie wygląda to dobrze...
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że tak Cię potraktował. Przytulam z daleka i wierzę, że znajdziesz mądre rozwiązanie tej sytuacji... :*
Kochana bardzo przykro mi to pisać ale uciekaj jak najdalej od tego człowieka! To wszystko jest naprawdę straszne, dołujące i wyniszczające - całe życie przed Tobą! czy jesteś szczęśliwa? Wątpię czytając te wszystkie historie, to jak Cię traktuje - obawiam się, że on się nie zmieni...Błagam ratuj się! Tak nie zachowuje się ktoś kto kocha.
OdpowiedzUsuń