Październik zrobił się brzydki. Mam nadzieję, że to chwilowe. Marzy mi się spacer w liściach i zdjęcia, ale powiem szczerze, że siedząc w ciepłym domku, jakoś nie mam za bardzo ochoty wychylać nosa za drzwi. Co prawda teraz słońce ładnie rozkłada się na złotawych liściach, więc jeszcze nie wykluczam wyjścia na dwór. Szkoda, że w samotności. Ale cóż...
Za Nami śluby naszych znajomych i rodziny. Był to intensywny czas, ale bardzo dużo czasu spędziliśmy razem i to było pozytywne. Wyglądałam w marę dobrze, ale bardzo się starałam, bo za sukienką chodziłam trzy dni. Kupiłam pomarańczowo-koralową sukienkę, mocno rozkloszowaną. Czarne dodatki, biżuteria srebrno-czarna. W drugi dzień miałam miętową sukienkę. Śliczną, trochę mniej rozkloszowaną. Obie sukienki były w stu procentach odzwierciedleniem mojego stylu - dziewczęcego, romantycznego. Włosy - w pierwszy dzień niezbyt ładna fryzura ułożona przez fryzjerkę, drugiego dnia - delikatne fale i warkocz-opaska (robiłam sama, wyszło nieźle).
Z racji tego, że ostatnio wpadłam na koleżankę z liceum, dowiedziałam się, że trzy z nas biorą ślub. Było nas 6, zgrane, fajne dziewczyny. Nie wiem, co z pozostałymi dwiema, ale ja chyba będę starą panną... Chociaż życie lubi zaskakiwać, więc się nie nastawiam negatywnie.
Widzę, że mój rocznik (jestem z 90 roku) w masowych ilościach łączy się w sakramencie małżeństwa - jest wiele par z moich pierwszych studiów, którzy wzięli ślub w tym roku zaraz po studiach.
Moje życie jest nudne. Nie realizuje się ani na studiach, ani w związku. Marzę o tym, by móc poświęcić się sztuce, znaleźć pracę i sama się utrzymywać, by poczuć miłość i spełniać się w związku. Niektórzy całe życie o to zabiegają, a ja chcę to "dostać" w jeden dzień. Najlepiej już, dzisiaj,
Najgorsze, że to wszystko ze sobą się wyklucza.
Dwa miesiące temu dowiedziałam się o ślubie koleżanki z mojego rocznika, z którą chodziłyśmy do podstawówki. Ze swoim chłopakiem chodziła od gimnazjum, więc ich ślub nie był dla mnie nowością. I nie ukrywam, że trochę jej zazdrościłam. My też jesteśmy już razem kilka lat a ślubu na horyzoncie próżno szukać. Jednak kiedy przedwczoraj dowiedziałam się, że jest w 6 miesiącu ciąży i poroniła to od razu moja optyka patrzenia uległa przesunięciu. Pobrali się ze względu na ciążę, o której nie wiedziałam a tutaj takie nieszczęście i doświadczenie życiowe. Ta lekcja wniosła do mojego życia to, aby nie poganiać w życiu pewnych spraw i nie zazdrościć innym, bo być może to my mamy największe szczęście.
OdpowiedzUsuńTo bardzo wartościowy komentarz. Oglądając zdjęcia znajomych na fb wszystko wydaje się piękne: suknia, fryzura, piękne kwiaty, sala weselna, uroczysta Msza Św w pięknie ozdobionym kościele... a nie zawsze idzie z tym wszystkim w parze Miłość. Nie mam na myśli tej miłości, którą widzę co dzień wśród przypadkowych ludzi, ale tę prawdziwą, najprawdziwszą - pochodzącą od Boga, a nie będącą skutkiem namiętności, pożądania... Ślub ze względu na ciążę nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Faktem jednak jest, że wszystko ma swoją kolejność i człowiek nie ma prawa niczego zmieniać, jeśli to niezgodne z wolą Bożą. I to prawda - to my możemy mieć największe szczęście. Teraz.
UsuńDziękuję za ten komentarz. Inaczej spojrzałam na te śluby.
Mnie przeraża mój rocznik 96' i ich ciąże, bądź już dzieci.
OdpowiedzUsuńDo wymarzonego celu zawsze trzeba iść drobnymi kroczkami, wiem coś o tym:) Pewne sprawy naturalnie wychodzą same. Widzisz, w moim roczniku większość dziewczyn ma już dzieci, kilka nawet dwoje, a ja jeszcze nie czuję się gotowa, to jeszcze nie mój czas... No właśnie, czas jest lekarstwem na wszystko;)
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze!:*
Ja też podobnie kiedyś myślałam. Brak realizacji w jakiejkolwiek dziedzinie życia. Skończyłam studia i dalej nic... chwilę poczekałam nie bez trudnych emocji i wszystko potoczyło się swoim torem.
OdpowiedzUsuńTobie też tego życzę ! :)
Też jestem z rocznika 90' :) i też za mąż wyszłam w tym roku (choć cywilny ślub odbył się 2012 roku)!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ze swojego doświadczenia wiem, że życie nie jest nudne w żadnym aspekcie- warto tylko spojrzeć na wbrew pozorom malutkie detale :)
Też zauważyłam, że nasz rocznik chętnie zakłada rodzinę.
OdpowiedzUsuńKurcze, dzisiaj wszystko, co komentuję, zaczynam cytatem z postów...
OdpowiedzUsuń"Moje życie jest nudne. Nie realizuje się ani na studiach, ani w związku. Marzę o tym, by móc poświęcić się sztuce, znaleźć pracę i sama się utrzymywać, by poczuć miłość i spełniać się w związku." Ostatnio coraz częściej też to odczuwam. Zwłaszcza kwintesencję tej wypowiedzi, czy;i "Moje życie jest nudne". Chyba powinnyśmy znaleźć na to receptę, co Ty na to?
A zdjęcia jesienią - coś wspaniałego, mnie udało się dwie sesje w plenerze zrealizować :D
Też jestem rocznik 90' u też widzę namnożenie się ślubów u znajomych. Chyba się starzejemy :D
UsuńOj dawno mnie tu nie było. U mnie gorączka ślubna już minęła. Dziewczyny ze studiów juz powychodziły za mąż. Znajomi z mojego rodzinnego miasta jakoś tak jeszcze się do małżeństwa nie garną. A umnie w tych sprawach nadal bez zmian.
OdpowiedzUsuńMagda-aivo....pamiętasz jeszcze? :)