Od ostatniego posta minęło dużo czasu. Mało piszę, wiem. Ale nie chcę obiecywać, że to się zmieni. Ostatnio dużo się dzieje, ale gdy zastanawiam się, o czym by napisać, wszystko w pamięci zanika. No ale spróbuję coś wyciągnąć z pamięci. Przy okazji poćwiczę "pióro", bo może się przydać, ale od początku...
Ostatnio zaczęłam pracę nad sobą. Co prawda nie korzystam jeszcze z profesjonalnej pomocy jednak w planach mam wizytę u psychologa. Na razie skupiłam się na tych mniej wymagających sferach. Zaczęłam wprowadzać w swoje codzienne życie rytuały. Zaczęłam od banalnej rzeczy - balsamowanie. Ta czynność nigdy nie była wpisana w plan pielęgnacji ciała, jednak systematyczność udowodniła mi, że to był błąd. Ciało stało się wreszcie nawilżone i bardziej błyszczące. Omijałam też modlitwę poranną - szybkie szykowanie się do pracy, makijaż, śniadanie lub nie, prasowanie (bo po co to robić dzień wcześniej?), powodowało, że wychodziłam do pracy bez modlitwy. A czasem na początek dnia wystarczy te 5 minut! W drodze do pracy też nie próżnuję - choć nie zawsze chce mi się dźwigać książkę, to jeśli nie czytam, poświęcam czas modlitwie. Dzięki temu jakość całego dnia się zwiększa. :) Pracuję jeszcze nad wcześniejszym wstawaniem, ale myślę, że na to potrzeba jeszcze większej motywacji, albo chociaż słońca.
Kolejnym zadaniem będzie pielęgnacja włosów i 10 minut dziennie na angielski. Oby się udało.