Brat mojego Chrześniaka kilka dni temu skończył roczek. Jest słodki, ale zupełnie inny, niż mój chrześniak. Może to też kwestia tego, że rzadko tam bywam, mało mnie zna... W każdym razie - pragnienia dotyczące posiadania dziecka wzmagają się. :) Wszyscy wkoło dzielą się zdjęciami ze ślubów i narodzin swoich dzieci, a ja czuję, że to też pora na mnie. Za kilkanaście dni skończę 27 lat, a nie znam nawet tego, z którym mogłabym stworzyć dom...
Moja historia z ostatniego związku wciąż trwa. Wiem jednak, że póki co nie chcę żeby był moim mężem. Wiem też, że jest szaleńczo zakochany we mnie. Nie jestem z nim, ale jestem wciąż uwikłana w tę relację...
Tak naprawdę niewiele wyjaśniłam w kwestii tego związku, powracając na bloga. Właśnie sobie przypomniałam, że pragnęłam pisać tutaj o szczęściu z nim, o pięknych chwilach z nim, a tak nigdy nie było. Czekałam na ten dzień, w którym będzie dobrze, a tak naprawdę go nie zaznałam. Pamiętam, jak odkładałam założenie tego bloga, na czas naszego pojednania, jak marzyłam o tym, by stworzyć w sieci świadectwo pięknej miłości, która zostanie zapieczętowana przed Obliczem Najwyższego.
Wpadłam w chorą relację, w toksyczną więź, z której wciąż nie mogę się wydostać.
Piszę to dzisiaj i zastanawiam się, jak ułoży się moje życie. Ciekawa jestem bardzo, niemniej - strach przy tym jest wyjątkowo nieustępliwy.